didaskalia. część czwarta.

szklanka

 

Czas zasiedziałych stagnacji i wypłowiałych profilów twarzy.

 

Okno było otwarte. Późnowiosenny wiatr tańczył z kremowymi firankami. Gdybym patrzyła w twoją stronę zobaczyłabym trzęsące się ramiona, kawałek nagich, gładkich pleców, odsłoniętych przez zsuwający się szlafrok. Zobaczyłabym twój niebezpiecznie drgający podbródek i napięte, dalekie spojrzenie. Mimowolnie zamknęłam oczy.

A ty odchyliłaś pewnie głowę do tyłu i powoli wypuszczając z zapłakanych ust papierosowy dym zaczęłaś zanosić się histerycznym śmiechem.

Dystans? Dystans jest wymuszoną alegorią chwili, ulegającej zaskoczeniu na widok rzeczywistej odległości. Więc gdyby zapytał cię dlaczego nie śnisz odpowiedziałabyś? W myślach odpowiedziałabyś, że twój sen burzy oddech mężczyzny, z którym dzielisz łóżko. Zawsze zasypiał po udanym stosunku.

 

Czas wciąż poprawianych mankietów i pożółkłych kartek, przeplatanych zasuszonymi kwiatami.

 

Może to były hibiskusy. Kawy, herbaty?

Wieczna apoteoza przejrzystości połyskiwała zza szklanych ramek. Łatwiej było umieścić się w określonych wartościach, mierzyć kąt nachylenia ideowego względem podłogi, zamykać okna, by niechciane głosy nie dostały się do uszu.

W jakiej pozycji najgłośniej się krzyczy? Krzyk jest jedynie płomiennym odzwierciedleniem szeptu. Najgłośniej się milczy.

 

Czas zastygłej w bezruchu apologetyki i zzieleniałych z radości ponadstanów.

 

Otrułabym się urojonym solipsyzmem, żeby tylko zabić słodki posmak niespełnionej nadziei. Nadzieja rośnie wraz z poziomem cukru we krwi. Jej poszukiwanie staje się chorym sofizmatem rozstrojonych jaźni. Roztrojonych. Zaczynam składać życie w kostkę. Tak samo jak ty i ona. Snując się obok siebie i pomiędzy sobą.

 Kawy, herbaty, a może kawałek serca z cukrem pudrem? Tylko proszę uważać, żeby nie nakruszyć. Zacznę ubóstwiać bezdźwięczne odpowiedzi. W końcu wdzięczność to podświadoma nienawiść, broń psychologiczna gorsza od biologicznej. Żadnego dziękuję.

 

Czas podkrążonych oczu i za ciasnych wyznań ukrytych pod marynarką.

 

Zrozumiałby całą tę zagadkowość. Serię zaszeptanych na śmierć wyrzeczeń, kompleksowych seansów z chusteczkami i całodobowych histerii nagich roztrząsań. Przyjąłby do wiadomości ciebie, zwiniętą w nędzny kłębek nerwów w rogu łóżka, udającą sen. Szczęśliwe sny są spleceniem złośliwej, hipokrytycznej  podświadomości z chorym mistycyzmem duszy. Tolerowałby prawie obcego mężczyznę zajmującego resztę intymnej sfery, ograniczonej pościelą i osobnym śniadaniem. Nieuzasadnionym bólem w sercu nie pozwoliłby ci krzyczeć. Z rozgoryczeniem ciskałabyś w niego słowami o zabarwieniu wyrzutów. Mógł nie zrozumieć hipostazy chwili, przekreślonej przez załzawione policzki i zaciśnięte pięści. Mogłaś płakać wyraźniej. Tylko idioci rozumieją wszystko.

szklanka
szklanka
Opowiadanie · 29 maja 2008
anonim
  • ataraksja
    Hmmm... `hipostazy, apoteozy, solipsyzmy` -wysokie IQ bohaterki domaga się aż takiego zaspokojenia werbalnego? Mam lekkie wrażenie przekombinowania stylistycznego, ale poczekam. Obroń swoje stanowisko ;)

    Do czytelni - niech inni tez zaczną się zastanawiać.

    · Zgłoś · 16 lat
  • szklanka
    próba zaspokojenia werbalnego jest wynikiem niedostatku odczuć niewerbalnych :)

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    vagrant
    Czytałem, razy parę, bom w zbyt głębokim przekonaniu iż scio me nihil scire trwam, nadal. Zrozumiałem niewiele. Jak wyżej.
    "W średniowieczu mucha była symbolem cynizmu". przepraszam ale myśli mi wariują. errare humanum est...za dużo filozofii.. co do tekstu: jedno zdanie ująłbym inaczej mianowicie, "mężczyzna czy Mężczyzna?" pytanko bym takie postawił.
    nadal pierwsza część przoduje w rankingu:)
    Przekombinowanie hmm...nie mam takiego wrażenia, może się przyzwyczaiłem już...a z drugiej strony panta rei. :D
    "Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy." hmm...? trzymaj poziom przynajmniej od czasu do czasu trzeba sięgnąć po słownik ;)

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    hayde
    To była najsłabsza część z dotychczasowych. Jak dla mnie brak kopa i jakoś przekombinowanie, o którym mówi ataraksja nie zaspokaja mnie jako czytelnika. Ach! Może ja po prostu jestem czytelnikiem o mało rozbudowanym słownictwie. No któż to wie.

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    Mol
    W odróżnieniu do poprzednich części, to co kursywą staje się mniej widoczne, dużo ciekawiej wypadają rozważania. To spory plus. Tekst zaczyna odrywać się od przymusu tkwienia przy takich prawdach jak "Tylko idioci rozumieją wszystko." czy też "Jeżeli palec wskazuje niebo, tylko głupiec patrzy na palec." na rzecz budowania nieco głębszej warstwy - co podnosi poprzeczkę, skłania do czytania z większym zaangażowaniem - mógłby istnieć bez tych wstawek. W tej części
    są jakimś tam ozdobnikiem, a czasem nawet niekoniecznie aż ozdobnikiem - jakby tak, ot przyplątało się stwierdzenie. Dużo więcej dzieje się już poza kursywą. Nie wiem czy jasno się wrażam.

    · Zgłoś · 16 lat