Wiktor rozsiadł się wygodnie na jedynym wolnym miejscu; po swojej prawej stronie miał roześmiane psy, po lewej – smutne małpy. Wielka, dorodna i nieszczęśliwa gorylica o zaropiałych ze starości oczach wzniosła ręce do nieba i zawyła:
– Mamy wojnę, kochaneczku; nie sprzedadzą mi nawet jajek, ani szczypiorku, ani mleka litra nie dostanę, zguba dla mnie i dla moich dzieci, bo mamy wojnę!
A było tak: ona płakała, psy szczekały i warczały z radością, reszta małp podchwyciła grobowy nastrój swej lamentowej wodzirejki, by, zrozpaczone w sposób czysty i pierwotny, mogły zaintonować Kadisz.
(Potem przyszli – opowiadała cicho - Kopali studnie i wrzucali do nich co dziesiątego i co drugą. Zapytani – dlaczego? – nie odpowiadali. Potem nabierali z nich, z tych studni, wodę i poili nią swoje małe. Zapytani – dlaczego? – mówili, że to po to, aby ich dzieci poznały pradawne historie i trochę długich linii rodowych . Nie byli bowiem z pokolenia, w którym prochy zasypywano ziemią lub rozrzucano, ale wchłaniano je, bojąc się zmarnotrawienia jakiejkolwiek materii, chociaż tak uparcie temu zaprzeczali. I oni stawali się z tamtych, a z nich stawały się drzewa. Z mocnego wyszła słodycz)
Dalej nie słuchał. Spojrzał w górę, spojrzał w dół; na szybie autobusu zaprzężonego w cztery osoby duchowne i jedną pozbawioną ducha, odbijał się neon. Wiktor z zupełnym brakiem zaskoczenia i poirytowania, zrozumiał, że nie ma przekonań, dnia świstaka, otwarcia sesji na Wall Street – jest jedynie kilka bloków, chmury w kształcie rombów i to, co się liczy – świetlisty władca "Podłogi, panele, parkiety", panujący nad światem.
Przyjął to pogodnie, a wtedy napis runął na ziemię, zgniatając połowę jej mieszkańców, jego ścianki rozstąpiły się jak morze, wypuszczając z ciebie cienkie, czarne węże. Usiłował wspiąć się na drabinę, przymocowaną do każdego p, ale w połowie drogi runął, wpadając przez szyberdach wprost na miejsce siedzące w pojeździe linii 122. Spojrzał w górę, spojrzał w dół; na szybie autobusu zaprzężonego w cztery osoby duchowne i jedną pozbawioną ducha, odbijał się neon. Wiktor z zupełnym brakiem zaskoczenia i poirytowania, zrozumiał, że nie ma przekonań, dnia świstaka, otwarcia sesji na Wall Street.
"– Mamy wojnę, kochaneczku" - jak dla mnie to powinno się znaleźć w nowej linii albo nie zaczynać się z wielkiej litery
" Nabierali z nich, z tych studni, wody potem i poili nią" - tu mi się nie podoba rozłożenie przecinków. a może by od "potem" zacząć nowe zdanie?
jak dla mnie interesujący tekst. lubię w zabawy w absurd czy krzywe zwierciadła. trzeba by jednak jeszcze tekst dopieścić.
Tytuł w pierwszej chwili nasuwa skojarzenie z notowaniem 20 największych spółek. Pieniądz rządzi...
Scena z psami i małpami, gdzie w czworonogach widzę młode pokolenie, a w małpach - starszych. Pojawia się Kadisz - sławienie Boga, poddanie się Jego woli (to w sumie mogłaby być i taka groteska na kler, tkwiący w średniowiecznych tradycjach; taka inna myśl, ot co).
Najciekawszy jest dla mnie fragment ze studnią. Ma ona silne zakorzenienie w wielu tradycjach, symbolikę i daje największe możliwości interpretacyjne. Z jednej strony - symbol żywej wody, źródła poznania (Jezus przy studni). Z drugiej - wrzucanie i kamieniowanie. Inny symbol zagłady - zatrucie, wyschnięcie, woda zamieniająca się w krew. Czy wreszcie bardziej mroczny... pojawiający się w niektórych dziełach jako przejście gdzieś... Tu mamy historię, wrzucanie "co dziesiątego i co drugą" - nie jestem pewna; skojarzyło mi się coś z nietolerancją, dyskryminacją...
No i najmocniejszy akcent: "Potem nabierali z nich, z tych studni, wodę i poili nią swoje małe. Zapytani – dlaczego? – mówili, że to po to, aby ich dzieci poznały pradawne historie i trochę długich linii rodowych . Nie byli bowiem z pokolenia, w którym prochy zasypywano ziemią lub rozrzucano, ale wchłaniano je, bojąc się zmarnotrawienia jakiejkolwiek materii, chociaż tak uparcie temu zaprzeczali. I oni stawali się z tamtych, a z nich stawały się drzewa. Z mocnego wyszła słodycz". Takie próby wzbudzania rewolucji, a potem i tak wszystko wraca do starego porządku?
A tak naprawdę co rządzi światem? Co jest Bogiem? "świetlisty władca "Podłogi, panele, parkiety", panujący nad światem"...
Podoba mi się też ta pętla w końcówce.
To z mojej strony taka próba wgłębienia się w tekst. Potraktuj ją z przymrużeniem oka, bo jak wspomniałam, interpretacja wychodzi mi raczej kiepsko. Ale mogę spróbować nawiązać dialog z Autorem, prawda? Bardzo pobłądziłam w swoich dociekaniach? ;)
Tekst świetnie napisany - w ładnym stylu, poprawnie, dający wiele możliwości odczytywania. Z przyjemnością będę czytać kolejne teksty Autora/Autorki. Oczywiście na pierwszą.
A małpy i psy? Ciekawy wybór, nurtuje mnie, czy to nie przypadkiem(celowo?) jakiś rasistowski podział?
Jest też wielce prawdopodobne, że mylę się co do interpretacji, ale jak chodzi o linię 122 to nawet wiem gdzie ów napis stoi. ;)
122 - Nowy Dwór -> Dworcowa ;)
Uwaga, odautorski SPOILER interpretacyjny ;)
Johannes - już się ustosunkowuję, chociaż zawsze czuję się dziwnie, gdy przychodzi do interpretacji. Głównie dlatego, że daleko mi do Poego i z przemyśliwaniem poszczególnych elementów jest u mnie niedobrze.
Tytuł - jak najbardziej, giełda i pieniądze. Psy i małpy - Niemcy i Żydzi. Nie pytaj, skąd nagle Niemcy i Żydzi. Studnia i picie tego wszystkiego to nawiązanie do Biblii i cielca. Do tego rozsypywanie prochów zmarłych; ergo: elementy kanibalizmu. I tak dalej. Kiedyś czytałam opis doświadczenia - po nakarmieniu szczurów mózgami innych szczurów, które przeszły już przez labirynt doświadczalny, te pierwsze od razu znały drogę do środka. Nie wnikałam nigdy, na jakiej zasadzie to wszystko miałoby działać, ale ja nie jestem naukowcem. To w związku z poznawaniem linii rodowych tych, którzy zginęli.
Potem znowu pieniądze i kapitalizm. Zapętlam, bo nie wierzę w jakieś drastyczne zmiany, do tego trochę klaustrofobiczne to wszystko i osaczająco-kafkowskie.
Nielogiczne, ale co tam.