Brał go za każdym razem, gdy chciało mu się pić. Najbardziej lubił w nim herbatę. Biały kubek kiedyś miał nadruk obrazka z napisem „Naprawdę nie dzieje się nic”. Jaki to był obrazek trudno powiedzieć, bo zmył się dawno temu. Pozostał wytłoczony napis. A on wciąż uwielbiał ten kubek. Nie pijał w nim właściwie tylko kawy – bo kawy nie lubił, a pił, gdy naprawdę musiał i zawsze wielkości espresso, a mocy capuccino. Nie chciał szargać swojego kubka takim trunkiem. Pił w nim drinki, piwo i wino, choć w rodzinie budziło to kpiny, irytację, zgorszenie... aż przeszło w obojętność. Gdzie nie pojechał, zabierał go ze sobą. Tylko do pracy go nie brał. Bał się, że się tam stłucze albo ktoś mu go ukradnie.. albo co. Człowiek nigdy nie wie, co złego może się przydarzyć. Kiedyś przejechał całą Polskę za nim. To było parę lat temu, gdy zostawił go u znajomych na Suwalszczyźnie. Żona postukała się wtedy w głowę, a on – jak zawsze niepoprawny – wsiadł w pociąg i pojechał po niego. Bez kubka jego poranki, popołudnia i wieczory byłyby po prostu niepełne. Sam go mył i nikt absolutnie nie mógł z niego pić. Miał spokojne usposobienie, jednak potrafił zrobić awanturę widząc kogoś pijącego z jego kubka. Kubek dawał mu natchnienie i spokój – dwie rzeczy niezbędne do przeżycia. Dostał go od żony niemal na początku ich znajomości. I pojęcia nie miał, jak bardzo żona kubkowi... zazdrości.
z kubkiem nie do kawy
varzyvo
varzyvo
Opowiadanie
·
6 listopada 2010
Trzeba szukać inspiracji wszędzie! :)
Może teraz pora na kolejne pomieszczenia?