Literatura

„...”* (opowiadanie)

Amadeo

 

Biegłem... Biegłem, potykając się o korzenie wyciągające z ziemi po mnie swoje silne, oplecione ścięgnami ramiona. Starałem się ukryć twarz w cieniu, jednak czułem się jak księżyc, skazany na wieczność pokazywać jeden oświetlony policzek, drugi zaś ukryty przed wzrokiem w nieprzeniknionym mroku kosmicznej próżni. Błagałem o zaćmienie. Lecz w tamtą ciemną, pochmurną noc paranoicznie równo poustawiane latarnie, w tym zapuszczonym lesie wariatów, przemykały bez ustanku swoim żółtym blaskiem po mojej twarzy. Czułem, że czas przyspiesza. Moja twarz jak księżyc mierzyła upływ ziarenek piasku w klepsydrze losu, a te paskudne żeliwne latarnie były słupkami milowymi nieskończoności. I stało się, osiągnąłem prędkość maksymalną, świat z pozoru wyglądał jakby postradał zmysły, ale to tylko gra półcieni, ja czułem tuż pod skórą, jak wpadające do wnętrza mnie kalejdoskopowe odcienie szarości tworzą perfekcyjność. Wszystko stawało się idealne, jak choćby czas, bez zbędnych ułamków liczony, jedna minięta latarnia, jeden pełny okres światła przesunięty po twarzy, niczym fazy księżyca, to jeden miesiąc. W tym utopijnym obrazie lata są zbędne, a nieskończoność nabiera kształtów. W tym momencie zarazem poczułem ból w skroni, nieznośna myśl, przerażający atak elektrycznych impulsów mózgowych. Jedno zdanie pojawiło się jak wyryte dłutem po wewnętrznej stronie gałek ocznych: "katusza zaczyna się, gdy wieczność traci wymiar", a wszystko przecież było takie piękne i to właśnie w tym momencie konar, wystający z ziemi, drzewa rosnącego do góry korzeniami złapał mnie starą, silną, sękatą dłonią za nogę. Upadłem twarzą w błoto. Dostałem swoje przeklęte zaćmienie, cholerną anomalię chorej natury. Zapadła ciemność...


Otwieram oczy i do tej pory siedzę milcząco na twardym łóżku, znajdującym się tuż nad podłogą, z kolanami pod brodą, frontem do okna. Ciekawskie słońce zagląda, a na moją twarz padają, miło łaskoczące, czyste, ciepłe promienie ułożone w szachownicę, dokładne odwzorowanie kraty ozdabiającej moje oko na świat zewnętrzny. Tak właśnie wygląda kraniec krańców, koniec końca, krawędź nieskończoności:

Zakład Zamknięty.

 

*tytuł jest na samym końcu treści, gdyż uznałem to za konieczne ze względu na silny przekaz zawarty w tytule


dobry 2 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
olivia 14 marca 2011, 21:43
Sugerowałabym jednak zmianę. Jakiś prosty tytuł i słowa ''zakład zamknięty'' na końcu. Jako puenta. Chociaż właściwie to jest już oczywiste, kiedy czytamy o kracie w oknie.
olivia 14 marca 2011, 21:44
No i oczywiście witam nowego użytkownika! :)
Amadeo
Amadeo 14 marca 2011, 23:26
Witam! : ) Zostawiłem te trzy kropki, ew. mogę zostawić samą gwiazdkę, ponieważ strasznie pasuje mi tutaj "zabieg" tytuł na końcu. Każda próba nazwania tego tekstu "od przodu", klasycznie brzmiała dla mnie fałszywą nutą, a zakład zamknięty na dzień dobry zupełnie odbiera sens całemu tekstowi.
Pozdrawiam. : )
olivia 15 marca 2011, 00:43
To twój tekst i tylko ty możesz decydować o tym, jak on ma wyglądać ostatecznie. :)
olivia 15 marca 2011, 22:48
Jeszcze taka drobna, techniczna uwaga. W wielokropku nie stawiamy spacji po każdej kropce. Tylko po ostatniej.

Drugie zdanie jest jakieś dziwne. Zaburzony szyk.. ''po mnie'' przerzuć przed ''z ziemi''.
''Skazany na wieczność pokazywać'' - to też brzmi sztucznie.

Jakoś mnie nie przekonało to opowiadanie, szczerze mówiąc, ale pisz i publikuj kolejne. :-)
Amadeo
Amadeo 16 marca 2011, 03:17
Doskonale rozumiem. : ) cały ten tekst jest zaplątany, żeby go zrozumieć trzeba się w niego wczytać, co często boli, tak jak próba zrozumienia meandrów umysłu wariata. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Ostatecznie kto decyduje co jest sztuczne, co naturalne, co normalne, a co nie jak nie my sami?

Mam nadzieję tylko, że sprowokował do chwili zastanowienia. Nie musi się podobać : )

A niedługo postaram się wrzucić coś "świeższego" bo ten tekst trochę już ma. ; )
olivia 16 marca 2011, 11:44
W takim razie czekam. :)
Dominika Ciechanowicz
Dominika Ciechanowicz 16 marca 2011, 16:34
Ciekawy temat się pojawił - kto decyduje o tym, co normalne. Pewnie tak zwana większość, która oczekuje, że wszyscy wpasują się w schemat. Pozostałych spycha się na ubocze, zamyka w domach wariatów, a to w tej grupie właśnie rodzą się geniusze, artyści, poeci.

Teksty o zakładach zamkniętych jak najbardziej mnie interesują:)
Amadeo
Amadeo 16 marca 2011, 18:24
"Teksty o zakładach zamkniętych jak najbardziej mnie interesują:)"

W takim razie jeśli jeszcze nie czytałaś polecam "Obłęd" Krzysztonia : ) to chyba głównie pod inspiracją tej właśnie książki napisałem ten tekst, zrobiła ona na mnie naprawdę duże wrażenie
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 16 marca 2011, 22:57
Bardzo poetycki w opisie, wywołuje niepokój i "szaleństwo" czytelnicze - szkoda, że taki krótki, ale forma tego wymaga, jeżeli rozumiem dobrze "Zakład zamknięty", tym bardziej że jest dość jednoznaczny. Dlatego zabieg z tytułem na końcu (brzmiącym raczej jak puenta wiersza, niźli tytuł sensu stricto) jest tak udany. Bardzo dobry tekst. Mam ocenę i nie zawaham się jej użyć. :)
przysłano: 14 marca 2011 (historia)

Inne teksty autora


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca