Głośniki rozbrzmiewają. *Take it back by Pink Floyd* Zamykam oczy. Po chwili czuję Ciebie obok. Teraz jesteśmy w zupełnie-zupełnie innym świecie. Mimo, że zamknięci w czterech ścianach. Mimo, że jest tu tylko łóżko. Pogoda na zewnątrz wściekła mroźna, ale nam jest ciepło nieziemsko. Cieplutko. Jesteśmy my, leżąc obejmujemy się wzajemnie. Jest dobrze. Rozkosznie. Półmrok. Oczy Twoje, spojrzenie Twoje – największe szczęście. Radość w sercu wielka prosta. Twarz pozostająca w skupieniu. Zaciekawieniu. Mimo ogromnej chęci wymalowania na niej uśmiechu szczerego pięknego. I ręka przesuwająca się po niej powoli, gładząca ją czule nieśmiało. Ludzka najzwyczajniejsza dłoń. Mały kawałek mięsa, delikatny cieplutki. I tak chcę zatrzymać tę chwilę i trwać w niej do końca i poświęcić dla niej wszystko. Całe życie - jedna chwila. nic więcej. nikt więcej.
twoja obecność twój dotyk twoje spojrzenie moje ukojenie marzenia spełnienie
To jest bardziej proza poetycka niż klasyczna proza, ale coś mnie w tym tekście urzekło, jakaś autentyczność, dobitność, jego bezpośredni komunikat. Może jestem rozczulony i bezbronny w kontekście tego typu dzieł, ale ładne, ładne.
Z drugiej strony "ujęcie wrażliwości" nie można komentować. Albo je się akceptuję, albo nie.
Ja przez przesadnego zachwycenia napiszę: akceptuję.