Decyzja

Adam Hrebeniak

 Adam Hrebeniak

 

                                             D e c y z j a

               Dziś w porównaniu z poprzednimi dniami poczuł się wyjątkowo dobrze, widocz-

            nie był to efekt zaaplikowanej przez lekarzy dodatkowej dawki leków. Dlatego zaraz

            po porannej serii badań zjechał do bufetu,by wypić poranną kawę, za którą nie ma co

            ukrywać, bardzo się stęsknił. Przy okazji kupił codzienną gazetę. Wrócił do pokoju,

            a ponieważ drugi z pacjentów, z którym go dzielił był jeszcze na badaniach, stanął

            przy oknie i spojrzał na panoramę miasta, ścielącego się u stóp morenowego wypię-

            trzenia, na którym zbudowano lecznicę.

               Zalane wiosennym, jasnym, przedpołudniowym słońcem, wpierw jego wzrok przy-

            ciągnęły nowe wysokie budynki południowej części,dopiero potem spojrzał na leżące

            centralnie stare miasto, które wyznaczały strzeliste wieże kościołów, ulice poprzepla-

            tane czerwienią ceglanych murów i wyraziste kolory elewacji. Młoda, jasna zieleń

            drzew i krzewów określała położenie parków oraz wijącą się wśród tej zieleni Odrę.

              Podczas obserwacji rozmyślał i w trakcie, nie po raz pierwszy, ogarnęła go obawa,

            że może się przedwcześnie rozstać z ukochaną żoną, bliskimi oraz z tym ulubionym

            miastem, w którym spędził tak wiele pięknych chwil. Nie chciał się pogodzić z szyb-

            kim pogarszaniem się stanu zdrowia, podświadomie wyczuwał, że musi znaleźć wyj-

            ście, by temu zapobiegać.

               Jego nie wesołe rozmyślania przerwał powrót drugiego pacjenta, którego z miejsca

            zagadnął, by zagłuszyć przygnębiające myśli – panie Marianie, dzisiaj medycy wy-

            jątkowo długo zajmowali się panem.                                                                              -Przed każdym badaniem trzeba swoje odczekać i czekają mnie dalsze – po chwili

dodał – ale dla odmiany panie Jerzy widzę, że panem zajmowali się krócej.

-Ze mną wszystko prawie wiadomo, jeszcze jakieś badanie i przypisanie dodat-

kowych  lekarstw, ale niedwuznacznie sugerują, żebym pozbył się nadwagi i w ten

sposób nie pogarszał stanu zdrowia. Cieszę się, że nie zabronili mi pić kawy, którą

zdążyłem już dzisiaj zaliczyć w bufecie.

   Taką rozmową skracali czas, jaki pozostał im do skromnego szpitalnego obiadu.

Spokój posiłku naruszyła żona Jerzego, która zaraz po przywitaniu z wyraźnym nie-

pokojem w głosie spytała – jak się dzisiaj czujesz kochanie ?

-Dobrze –zdołał tylko powiedzieć,gdyż ona nie czekając na dalszy ciąg odpowiedzi

 

-   2   -

            zajęła się odwijaniem pergaminu, którym okryty był talerz, mówiąc – za słabo was

            karmią, dlatego przygotowałam szybko pieczeń z karczku z kluskami, za którymi

            przepadasz.

               Na widok pełnego talerza wyraźnie się żachnął – Kasiu dziękuję ci bardzo, że tak o

            mnie dbasz, ale muszę się pozbyć nadwagi.

-Mój drogi, miękka pieczeń z sosem przecież ci nigdy nie zaszkodziła i na pewno

nie powinna zaszkodzić, a z tego co na pewno wiem, to bardzo tuczą kolorowe napoje

po, które sięgałeś tak często.

   Przysłuchując się ich rozmowie Marian zażartował – dziwię się panie Jerzy, że tak

pan podważa starania żony.

   Jerzego trochę zeźlił żart Mariana, udaremnił mu okazję poważnej rozmowy z żoną.

Katarzyna także pominęła żart, mówiąc -  bardzo brakuje cię w domu, jak przypusz-

czasz  kiedy wrócisz ?

-Przypuszczam, że jutro dokończą badania, a wypiszą przed weekendem, jak mają

tu w zwyczaju.

-Gdy będziesz spakowany, zadzwoń, przyjadę po ciebie.Nastawiła policzek do

pocałowania. Pa !

   Tak jak przypuszczał, w piątek podczas porannego obchodu lekarka prowadząca

zwróciła się do niego – panie Moracz dzisiaj wypisujemy pana, przygotuję wypis i

receptę na nowe lekarstwa, radzę się zastanowić nad swoją wagą.

-Pani doktor,będzie mi trudno podjąć walkę z przyzwyczajeniami, które dostarczają

tylu codziennych przyjemności, żeby się pozbyć tych nazbieranych w ciągu lat pięt-

nastu kilogramów, ale się postaram.

-Proszę spróbować – zachęciła i dodała – na pewno wyjdzie panu na zdrowie.

-Dziękuję za opiekę, a pani radę dokładnie przemyślę.

   Przed wyjściem ze szpitala był już całkiem przekonany o potrzebie zmiany swoich

przyzwyczajeń żywieniowych, by pozbyć się zbędnego tłuszczu. Spakowawszy do

torby te kilka rzeczy, które miał ze sobą, zadzwonił – Kasiu, proszę przyjedź po mnie.

   Wychodząc pożegnał się z Marianem – życzę wiele zdrowia ! Po przywiezieniu do

domu Katarzyna spytała – masz może specjalne życzenia dotyczące obiadu ?

-Może wpierw porozmawiajmy o mojej sytuacji ?

-Poczekaj, przygotuję kawę, będzie się nam lepiej rozmawiało.

 

-   3   -

-Mnie zrób słabszą i bez cukru.

  Usiedli w pokoju przy okolicznościowym stoliku, na którym Kasia w porcelanowych

filiżankach , ustawiła kawę. Stawiając żachnęła się – gapa jestem, nie mam żadnych

ciastek.

-Jak już wspomniałem w szpitalu muszę stosować dietę – mówił wolno, z rozmys-

łem dobierając słowa, bo wiedział jak trudna czeka go rozmowa – żeby znowu  nie

pogorszyć swego stanu zdrowia, nie spieszy się mi, aby ciebie przedwcześnie opuścić

i mam wrażenie – dodał z lekką przesadą – czuję, że kostuchna rozpoczęła mnie

oplatać.

   Przerwała mu z wypiekami na twarzy – o czym ty mówisz ? Przecież także zwracam

uwagę  żebyś regularnie zażywał lekarstwa i dbał o siebie.

-Nie tylko rozchodzi się o zażywanie leków, muszę powrócić do niższej wagi, zrzu-

cić  zbędne kilogramy tłuszczu rujnującego moje zdrowie.

   Teraz już nie wytrzymała, rzęsiste łzy potoczyły się jej po policzkach, szlochając

wyrzuciła prze ściśnięte gardło – po tylu latach mówisz, że ja źle gotuję, podważasz

moje nieustanne starania, o to żeby posiłki były zawsze świeże, smaczne i pożywne.

Uważasz, że robię to źle że może być lepiej, spróbuj, idź do pierwszej lepszej res-

tauracji, zobaczysz czy lepiej cię nakarmią ! Płacz wstrząsał jej ramionami. Takiego

wybuchu żalu, aż takiej przesadnej reakcji nie oczekiwał, choć wiedział , że rozmowa

nie będzie łatwa, dobrze znał swoją Kasię. Gorączkowo myślał jak ją uspokoić, nie

wpadało mu do głowy nic oryginalnego. Wstał z miejsca, podszedł i objął ją ramie-

niem, obejmując całował w policzki, nie pozwoliła ucałować się w usta. Wyszeptał –

kochana źle odebrałaś moje słowa. Tulił tak długo, aż przestała szlochać. Dopiero po

kilku minutach uspokoiła się na tyle, że mogła wyrzucić, dać upust władającym nią emocjom – od lat w domu zjadam to samo co ty i wcale nie jestem gruba, dlaczego

nie mówisz, że z daleka będziesz omijał i nie codziennie odwiedzał bufet z piwem,

do którego ciągniesz jak osa do miodu lub odpuścisz stoiskom z grillem, przy których

nie możesz oderwać wzroku od pieczonej kiełbasy czy karczku, przełykając ślinę.

W lokalu nie będziesz czytał w karcie mlaskając językiem, a potem zamawiał potężne

golonka. Zaniechasz zwyczaju przynoszenia do domu kremowych ciastek i zajadania

się nimi przy kawie…, zawiesiła głos i machnęła zrezygnowana ręką, nie mogąc

 

 

                                                                        -   4   -

sobie szybko przypomnieć więcej jego nawyków.

   Przeczekał jej atak wzburzenia, za chwilę widząc, że oddycha spokojniej, ponownie

łagodził sytuację – rozpoczynając rozmowę chciałem powiedzieć to co przemyślałem

w szpitalu, zresztą o czym przedtem także wspominałaś, że kuchnia śląska, na której

się wzorujesz, bardzo smaczna i pożywna jest oparta w przygotowaniu potraw na

dużej ilości tłuszczu, co na pewno wynikło z potrzeb tradycyjnie pracujących tu

ciężko ludzi. Także nie zaprzeczysz, że często zaglądając do książki kucharskiej

Macieja Kuronia dbasz, aby potrawy pobudzały apetyt i nie żałujesz masła, oleju i

boczku.               

   Ciągle zdenerwowana, zapalczywie pomimo tego, że nie jej kunszt kucharski, ale

kuchenne inspiracje podważa, weszła mu w słowo – to co i jak mam tobie gotować ?

Postanowił dalej uspokajać nie zamierzoną sprzeczkę – teraz wiem, że dogadzając

i umilając sobie, cały czas postępowałem nie rozsądnie. Teraz stan zdrowia zmusza

mnie, by przyjąć odpowiedzialność za nie, dlatego zrezygnuję z nabytych przyzwy-

czajeń i wiem, że nie będzie łatwo. Proszę zastanówmy się wspólnie co można zmie-

nić w naszych nawykach?  Może kupmy odpowiednia książkę na temat zdrowego

stylu życia ?

   Już prawie całkiem uspokojona jego deklaracją, odpowiedziała – będę cię wspierać,

ale nie myśl, że na stare lata dokonam zmian w kuchni, nie zrezygnuję z tego co prze-

kazała mi matka i z tego co sama zdobyłam wieloletnim doświadczeniem, bo ta wie-

dza jest cenna. Zrobiła przerwę, a że nie podjął rozmowy, całkiem spokojnie dodała –

mogę ograniczyć ilość tłuszczu przy gotowaniu i wielkość podawanych porcji. Przy-

pomniałam też  sobie, że kiedyś przeczytałam dość opasłe tomisko, które kupiłeś

mając słomniane zapędy do racjonalnego odżywiania.

-Zupełnie wyleciało mi z pamięci, zaraz odszukam tę książkę.

-Możesz zająć się czytaniem, jeżeli uznam za słuszne, to uwzględnię twoje spos-

trzeżenia. Zobaczymy co wymyślisz ? Spojrzała na zegarek – cholera już czternasta,

a ty mi zawracasz głowę i denerwujesz. Po chwili dodała prawie żartem – jeszcze mi

umrzesz z głodu. Wyszła do kuchni, skąd za chwilę rozległ się brzęk używanych na-

czyń i rozeszła się woń przypraw. Przez uchylone drzwi zawołała – będziesz musiał

wyskoczyć do sklepu po dwunastoprocentową śmietanę, bo pod ręka mam tylko

 

 

                                                                        -   5   -

kremówkę.

   Po powrocie nie tracił czasu i czytał łapczywie odnalezioną książkę, aby się do-

wiedzieć , jak dbać o zdrowie i funkcjonować w powstałej sytuacji. Czytanie przer-

wała małżonka zawołaniem z kuchni – zapraszam na obiad ! Stanął w drzwiach, zas-

koczony gustownie nakrytym stołem. Widać było, że w jego przygotowanie włożyła

cały kunszt gospodyni, zapewne chcąc zatrzeć złe wrażenie po przedobiedniej

sprzeczce. Stół nakryła białym obrusem z wytłoczonymi delikatnymi wzorami, na

nim równo ustawiła talerze, sztućce ułożyła na żółtych serwetkach, a na środku stołu

pojemniki z przyprawami, przed talerzami na białych serwetkach wysokie szklanki

na wodę. Objął ją ramieniem i ucałował w policzek i nie powstrzymał się od pochleb-

stwa – pięknie przygotowałaś stół do obiadu. Tym głośnym uznaniem sprawił jej

chwilę radości, odpowiedziała – ładnie nakryty stół, tworzy miłą atmosferę i sprzyja

porozumieniu. Nalała z błyszczącego garnka po dwie nalewki zupy grzybowej i do

niej wsypała odrobinę grzanek. Zdumiony zapytał– tylko tyle ?

-Zupełnie wystarczy, jest jeszcze drugie danie. Dobrze, że się dziwisz, czytasz prze-

cież opasłe tomisko o racjonalnym odżywianiu.

   Na drugie danie przygotowała filet z dorsza w jarzynach, ziemniaki puree oraz sa-

łatkę z pomidorów. Ziemniaków na talerze włożyła mało, zdziwił się jedynie, nic nie

mówiąc – takie małe porcje ? Wstał od stołu z nie do końca obładowanym żołądkiem

i zdobył się na podziękowanie -  obiad był pyszny.

-Cieszę się, że smakowało i jeżeli pomożesz pozmywać, to wybierzemy się na

spacer.     

   Z miejsca się zgodził – masz niezłą propozycję. Po wyjściu na ulicę Katarzyna

ujęła Jerzego pod ramię i z przyzwyczajenia, nie wiele mówiąc skierowali się na

Długą. Rozpoczął wspominać – pamiętasz jak na niej się umawialiśmy, spacero-

waliśmy lub chodziliśmy do „Tęczowej” na kawę. Szkoda, że ulica lata świetności

ma za sobą, straciła wiele ze swego wyglądu i charakteru modnego corso.

-Byliśmy młodzi, spoglądaliśmy na świat kolorując – zauważyła trzeźwo. Trochę

się upierał – zobacz jak mało jest na niej ludzi, przed laty taki widok był nie do po-

ślenia.

-Z tym się mogę zgodzić, że jej przestrzeń już nie przyciąga, brak jest atrakcji. Po

chwili dodała – z tym trzeba się zgodzić, że życie niesie ciągłe zmiany.

 

                                                                        -   6   -

Wymienili ukłony z kilku napotkanymi znajomymi, jeden z nich nawet się obejrzał,

dziwiąc się ich żywej rozmowie. Weszli na Rynek. Tu zaskoczył ich rzadki,o tej porze

roku, widok już zaaranżowanych ogródków letnich rozmieszczonych na całej powie-

rzchni, przykrytych dużymi kolorowymi parasolami i górującą nad nimi strzelistą

Kolumną Maryjną. Ledwie przeszli kawałek, zatrzymała go Kasia – posłuchaj, jak

melodią umila to miejsce, tworzy unikalną atmosferę przygodny akordeonista, wygry-

wający przy południowej pierzei sentymentalną melodię „O sole Mio”. Jerzy z miejsca

zwrócił jej uwagę- zobacz, ilu ludzi przyciąga, jak wielu przemierza go we wszystkich

kierunkach, zmierza po zakupy w nietuzinkowych sklepach lub zasiąść w ogródkach.

Rynek przejął rolę miejskiego dużego salonu, stał się miejscem spotkań z przyjaciółmi

lub znajomymi.

   Równą ułożoną z płyt, którymi zastąpiono kostkę granitową , wstęgą chodnika do-

tarli na kraniec, pod pomnik biskupa Gawliny. Weszli na Odrzańską tętniącą od za-

wsze wzmożonym ruchem. Szli ogarnięci łoskotem, toczących się jedne za drugimi,

kół samochodowych i gwarem rozmów wielu przechodni.

-Weszliśmy na trasę pomników ilustrujących naszą historię – zauważył Jerzy.

-Rzeczywiście zbliżamy się do pomnika Matki Polki otoczonego rabatami kolo-

rowych kwiatów.

   Za mostem wkroczyli w ciszę Parku Zamkowego, odgrodzonego rzeką, połaciami

traw, kępami drzew i krzewów od zgiełku miasta. Minęli zamkowy dziedziniec, do

którego przylega ścieżka. W otoczeniu wiekowych drzew, ogarnął ich delikatny szum

 młodych liści, a od czasu do czasu ciszę przerywał krak przelatującego gawrona.

Szli wolno, ogarnięci urokiem tego miejsca, chwilami podziwiając teatr cieni na po-

łaciach młodej gęstej trawy, tworzony przez nieliczne białe chmury, które przepły-

wając zasłaniały promienie chylącego się ku zachodowi słońca. Rozkoszowali się

wonią świeżego powietrza, pozbawionego kurzu i spalin. Gdy minęli stojący blisko

rzeki pomnik Powstańców Śląskich, Jerzy przerwał tę urokliwą ciszę – daleko tą

ścieżką pójdziemy ?

-Tak daleko, aż się zmęczymy, idzie się przecież przyjemnie.

-Wracając wstąpmy na siłownię na świeżym powietrzu, sprawdzę czy będę w stanie

tam poćwiczyć ?

 

 

                                                                        -   7   -

-Dobrze to wymyśliłeś, przy okazji ja także spróbuję.

   Po przyjściu na siłownię, dłuższą chwilę przyglądali się jak obecni tam ćwiczą,

z jakim wysiłkiem wymachują nogami, naśladują jazdę na rowerze, bieg narciarski

czy podnoszą ciała na przyrządach. Jerzy, patrząc na ćwiczących wyraźnie uświada-

miał sobie, jak wiele wysiłku będzie musiał włożyć, by stracić kilka zbędnych kilo-

gramów.

-Żeby wygodnie ćwiczyć, trzeba ubrać dres i wygodne obuwie –podzielił się uwagą

Jerzy.

-Masz rację, w takich jak jesteśmy się nie da.

   Wracali do domu tą samą drogą. Jerzy na Rynku całą siłą woli się wstrzymał, aby

nie zaproponować zajęcia miejsca, w  którymś z ogródków. Do domu zdążyli w

dobrym czasie, żeby przygotować kolację. Kasia przezornie spytała – masz jakieś

życzenie, co przygotować ?

-Zjem wszystko, jestem potwornie głodny.

   Nie zajęło jej zbyt dużo czasu, przygotowanie skromnej kolacji, bo przyrządziła

pastę z twarogu z rzodkiewką oraz surówkę z pomidorów, ogórka i papryki. Do

pasty dodała chleb, masło i w kubkach czarną herbatę. Jerzy siadając do posiłku,

tylko pomyślał – bardzo skromnie – głośno natomiast wyraził uznanie – dawno nie

było tak dietetycznej kolacji. Nie spodziewała się aprobaty, zaskoczona odrzekła –

podobno chcesz zrzucić wagę.

   Po kolacji oświadczył – teraz sięgnę po to opasłe tomisko traktujące o zasadach

utrzymania zdrowia. Wziąwszy książkę do ręki miał nadzieję, że znajdzie w niej

odpowiedzi na nurtujące go pytania, o których nie przestawał myśleć. Przede wszyst-

kim czy stosując się do zawartych w niej zasad i zażywając regularnie lekarstwa, za-

pewni prawidłową pracę serca ? Czy też „pracując” nad obniżeniem wagi, zdoła się

uchronić od cukrzycy ? Wiedząc, że ta może mu obniżyć dramatycznie jakość życia.

Postanawiał, że będzie konsekwentny.

   Katarzyna zajęła drugi fotel z ilustrowanym czasopismem w ręku i gdy tylko pod-

niósł głowę z nad książki, ponownie zastrzegła – nie myśl tyko, że te wszystkie mąd-

rości, które wyczytasz zastosuję w kuchni. Dalej będę dbała, aby potrawy były

urozmaicone i smaczne.

 

 

                                                                        -   8   -

-Kochanie, jesteś bardzo rozsądna i na pewno istotne uwagi uwzględnisz.

   Czytając dowiadywał się, jak ważne jest zwiększenie ilości spożywanych codzien-

nie posiłków do czterech  lub pięciu, przy jednoczesnym zmniejszeniu ich objętości.

Dbanie, żeby jedzone były mniej więcej o stałych porach . Kolację należy zjeść nie

później niż dwie godziny przed snem, a także żeby okresowo kontrolować wagę.

            W trakcie nasunęła mu się refleksja – niby proste, tylko przestrzegać. Odłożył książkę,

            poszedł pod prysznic, a następnie ułożył się do snu.

               Rano, przy śniadaniu Kasia zapytała – opowiedz o jakich ciekawych rzeczach prze-

            czytałeś ?  

               Rozpoczął z przejęciem – muszę powiedzieć, że nie zdawałem sobie sprawy, jak

            duże znaczenie…, - przez dłuższą chwilę jej relacjonował.

               Następnie ponownie usiadł w fotelu i wrócił do lektury. Jeszcze z tej pierwszej

            części książki dowiedział się, jak duże znaczenie dla utrzymania zdrowia mają róż-

            norodne formy aktywności fizycznej.

               Katarzyna, weszła z filiżanką białej kawy, stawiając zauważyła -   wyostrzy ci

            uwagę.

               Następne strony książki zawierały zawiłości dietetyki, od razu wiedział, że ich

            sobie nie przyswoi. Nie widział potrzeby, aby pamiętać o koniecznych proporcjach

            składników odżywczych, roli niezbędnych kwasów tłuszczowych, czy też niezbęd-

            nych aminokwasów. Ponownie od czytania oderwała go Kasia, prosząc na drugie

            śniadanie. Odkładając książkę zapytał – co serwujesz ?

-Na pewno będziesz zaskoczony – naturalny jogurt w kubkui drożdżówkę.

   Wrócił do lektury, czytając zastanawiał się czy w zupach, drugich daniach, a  także

w wymyślnych sałatkach i surówkach, które gotowała Kasia, dodając olej rzepakowy

i oliwę z oliwek oraz przyprawy ziołowe, są zawarte jak to w książce nazwano -

wszystkie składniki odżywcze. Doszedł jednak do wniosku, że przygotowując zróż-

nicowane dania, na pewno spełnia ten warunek. Z tego wszystkiego, co teraz prze-

czytał, ważnym się mu wydało, żeby ograniczyła okraszanie i szafowanie cukrem

i solą.

   Przerwał czytanie, wszedł do kuchni, gdzie Katarzyna kończyła w najlepsze

gotowanie obiadu i zagadnął – zrobię sobie jeszcze jedną kawę.

 

 

                                                                        -   9   -

-Nie za dużo ? – zdziwiła się.

-Ta też nie powinna mi zaszkodzić.

   Zastanowił się, nim wolno wycedził –starałem się dotrzeć do praktycznych wskazań.

-Masz rację, wiedząc co jest ważne pomożesz sobie – po chwili dodała – jak

przeczytasz całość, też ci nie zaszkodzi.

-Wyjdziemy po obiedzie na siłownię, chcę poćwiczyć ?

-Pójdziesz sam, przecież sobota, muszę ogarnąć mieszkanie.

   Ponownie wrócił na fotel, z którego wyrwało go zawołanie Katarzyny – zapraszam

na obiad . Zasiadł, jak  zwykle przy ładnie nakrytym stole i z miejsca zabrał się za

pałaszowanie jedzenia. Gdy zjadł, podziękował – obiad był pyszny ! Przebrał się i

wychodząc zażartował – idę żeby, ćwicząc spalić w ogniu węglowodanów, przez

ciebie tak smakowicie przyrządzonych, odrobinę tłuszczu zalegającego w mym brzu-

chu. Szedł na siłownię w miarę szybko, traktując przejście jako wstępną zaprawę.

 

             

            

 

         

 

 

 

 

  

           

 

    

          

Adam Hrebeniak
Adam Hrebeniak
Opowiadanie · 7 września 2016
anonim