Rozmowa

Adam Hrebeniak

 

                                                            R o z m o w a

 

                                                                                    „I chwila chwili nie pamięta

                                                                                      zawsze w jeziorach na przemiany

                                                                                      kąpią się gwiazdy i dziewczęta”    

                                                                                                            Leopold Staff

   W ciągu następujących po sobie długich minut zafascynowana opisem ognistego

            romansu nie mogła się oderwać od książki, pomimo podświadomie coraz bardziej

            odczuwanej konieczności powrotu do codziennych obowiązków. Pragnęła do końca

            przeczytać powieść, by przekonać się czy pisarka szczęśliwie zakończy niesamowite

            perypetie bohaterów. Połykając kolejne strony, wreszcie zmusiła się, by spojrzeć na

            zegarek i w tej chwili zrozumiała, że przeholowała. Spanikowała, przez myśl jej

            przemknęło – nie zdążę na czas odebrać Marysi z przedszkola i przygotować obiadu

            przed powrotem Jacka z pracy. Odłożyła książkę. Szybko zdjęła owerol, wbiła się w

            wyjściową spódniczkę i bluzkę, przeszła do łazienki, gdzie szczotką ogarnęła włosy

            i szminką przetarła wargi.

               Wyszła i przez miejski park pośpieszyła do przedszkola, nie zwracając uwagi na

            szemrzące poruszane wiatrem liście drzew i krzewów, chrzęst żwirowej alejki pod

            stopami. W drodze powrotnej, prowadząc córkę za rączkę wcale nie słuchała

            nieprzerwanego jej szczebiotu o swojej pani, pochłonięta myślą – co szybko

            przygotować na obiad? Zdecydowała, że usmaży piersi z kurczaka i poda z

            ziemniakami i zieloną sałatą. Gotując pragnęła, aby mąż tym razem się spóźnił.

            Próżną miała nadzieję, zjawił się punktualnie. Przywitała go gorącym pocałunkiem,

            żeby nie tłumaczyć się ze spóźnienia i znalazła wyjście z sytuacji – kochanie zabaw

            przez chwilę Marysię, muszę odszukać obrus, nim nakryję stół do obiadu. Nie

            zaprotestował. Siedząc już przy stole zagadnęła – jak było w pracy?

-Normalny kołowrót, nieustannie muszę się skupiać, zresztą nie ma o czym mówić.

-Pamiętasz, że dzisiaj jesteśmy umówieni z Noreckimi. Edyta prosiła żebyśmy się

nie spóźnili.

-Oprócz nas będzie ktoś jeszcze?

-Nie wspomniała.

 

 

-   2   -

-Zosiu nie zapomniałaś powiedzieć mamie, że podrzucimy Marysię?

-Mama sama po nią przyjdzie, wiesz, że przepada za nią. Marysia zostanie u niej

na noc, a jutro odprowadzi ją do przedszkola.

   Noreccy już na nich oczekiwali. Przywitali się w przedpokoju, Edyta wprowadziła

ich do stołowego i posadziła przy zastawionym słodkimi wypiekami stole.

-Przygotowałam w dzbanku kawę, może któreś z was reflektuje na herbatę?

               Nie odpowiedzieli. Nie czekając na rozpoczęcie rozmowy Marian wyjął z barku

            butelkę z nalewką wiśniową i kieliszki na wysokiej nóżce. Ustawił je na stole. Zosia

            podniosła się z miejsca i stanęła przy oknie – idąc do was, nie wiem dlaczego tak

            późno, dopiero dzisiaj zachwyciłam się jak pięknie mieszkacie tu przy Warszawskiej,             rosnącymi przy niej klonami z kulistymi czaszami, widokiem na rozległy skwer

            przylegający do kompleksu urządzonych z fantazją ogródków działkowych.

-Inwestor mądrze pomyślał, postawił domy we właściwym miejscu – odpowiedział

jej Marian.      

   Wróciła na miejsce i stwierdziła – prawdziwą ucztę przygotowaliście.

-Nie żartuj, tylko słodkości – z uśmiechem odparła Edyta, która wróciła z

 dzbankiem kawy i z miejsca nie omieszkała zagadnąć – opowiadajcie co u was?

   Zosia spojrzała niezdecydowana na Jacka i założyła, że lepiej odpowie, wykazywał

więcej  inicjatywy w uprzyjemnianiu i urozmaicaniu życia.  Bo cóż ona, siedząca w

w domu i parająca się wypełnianiem codziennych obowiązków mogła powiedzieć?

W lot odgadnął jej rozterkę – pamiętamy o tym, że trudną rzeczą jest nic nie robić,

nie odgrodziliśmy się całkiem powłoką obojętności od nurtu życia, choć rzadko  wychodzimy gapiąc się w telewizor. Rzadko korzystamy z imprez, żeby ożywić naszą

codzienność. Jednak w zeszłym tygodniu byliśmy na koncercie rocka nawiązującym

w swoim przesłaniu do melodii lat osiemdziesiątych. Bawiliśmy się dobrze.

-Zachwyciliście się starymi klimatami – nie wytrzymała i po swojemu oceniła jego

słowa Edyta – mnie osobiście odpowiadają bardziej współczesne brzmienia, które

zapewnia syntezator przeplatany partiami pianina i perkusji.

   Na jej słowa Jacek zareagował żywo i nie zgodził się z jej zdaniem – masz bardzo

wysmakowany gust, jednak uważam, że każdy rodzaj muzyki melodiami i poezją

dostarcza głębokich przeżyć.

 

 

                                                -   3   -

-Ja was pogodzę – odezwał się Marian, który jak zawsze starał się zachować klasę

i napełniając kieliszki lśniącą czerwonym żarem nalewką wzniósł toast – za

upodobania muzyczne każdego z nas! Przerzucając w myślach przeżycia niby slajdy

z koncertów, z ujmującym uśmiechem mówił dalej – jest miejsce, w którym na

przekór przeciwnościom, niedaleko nas, w odległości dobrego rzutu kamieniem

od granicy starego miasta, od lat spełniające rolę animatora kultury we wszystkich

aspektach związanych z tym pojęciem. My tam bywamy na różnych imprezach,

a najczęściej na koncertach prezentujących wiele gatunków muzycznych. Na nich

grane są utwory niebanalne, wzruszające słuchaczy i zawsze z nich wracamy zachwyceni.

   Zosia pobudzona wypitym sporym haustem mocnej nalewki i rozmową, myślami

podążyła za słowami gospodarza. Narosło w niej gwałtowne pragnienie wyzwolenia

się utartej codzienności małego starego miasta, wzbogacenia się o nowe doznania.

Zapragnęła bywać z przyjaciółmi w tym ich klubie. Wykorzystała przerwę, którą w

opowiadaniu zrobił Marian i z palącym wzrokiem spod długich wywiniętych rzęs się

odezwała – dotychczas nie mieliśmy okazji i myślę, że Jacek zgodzi się ze mną, nie

szukaliśmy jej, żeby uatrakcyjnić spędzanie wolnego czasu. Poddaliśmy się spokojnemu nurtowi jego przemijania, nie korzystaliśmy w pełni z możliwości rozwijania zainteresowań wzbogacających naszą osobowość.

   Jacek spokojnie i rozważnie odczekał, aż żona do końca wygłosi ten niespodziewany

manifest, który niewątpliwie wynikł z jej impulsywnego usposobienia – uważam, że

gospodarze więcej powiedzą o klubie i o odbywających się w nim imprezach? Na

podstawie ich relacji i opinii będziemy mogli wyrobić sobie własne zdanie, na ile

będzie spełniał nasze oczekiwania.

   Przywołany poczuł się Marian, żeby zyskać na czasie wpierw postanowił ponownie

napełnić kieliszki smakowitą nalewką, nie omieszkał też przy tej okazji wznieść

toast – za przyszłe nasze spotkania w klubie!

   Edyta nie chcąc wypaść z roli gospodyni, wykorzystując przerwę zaproponowała –

dorobię jeszcze kawy, a może wolicie herbatę? I jak przystało na panią domu

poprosiła – pałaszujcie więcej ciasta, bo wyschnie.

-Wolę herbatę – zażyczyła sobie Zosia.

 

 

 

-   4   -

-Jeśli już, to ja także – dołączył Jacek.

   Podczas tej krótkiej chwili Marian się zastanowił, jak przedstawić pracę klubu, żeby

zaspokoić oczekiwania przyjaciół – w  działalności klubu dominują koncerty różnych  

gatunków muzyki, nawiązujące do aktualnych trendów, zaspakajając w ten sposób

zróżnicowane oczekiwania słuchaczy i co jest także ważne, pozwalają na to, że w

naszym małym mieście jesteśmy na topie, nie odstajemy od mody, nadążamy za

aktualnymi kierunkami. Wykonawcy w swych utworach wplatają echa rytmów,   melodii zrodzonych w różnych częściach świata i ubierają we własne dźwięki i słowa.

Jest to muzyka niczym nie ograniczona, wnosząca nowe doświadczenia, wykonywane

utwory są pełne ekspresji i emocji, poruszają do głębi wyobraźnię, fantazję. Muszę

powiedzieć, że nie tylko bawią, cieszą, ale także skłaniają do zadumy, refleksji, rodzą

wzruszenia. Podczas koncertów jestem przenoszony w inny świat doznań, odrywam

się od realiów otoczenia. Osobiście uznaję prowadzoną w klubie działalność za

społeczną animację kultury, przybliżającą nas do nowoczesnego społeczeństwa i

popychającą do zmieniania odczuwanej stwardniałej skorupy rzeczywistości. Będąc

w klubie nabieram pewności, że znajduję się we właściwym miejscu. Przerwał, by

zaczerpnąć tchu i ułożyć sobie co ma powiedzieć dalej.

   Edyta skwapliwie postanowiła wykorzystać przerwę – wybacz, że wejdę ci w słowo,

przybliżę im sylwetki, niektórych oklaskiwanych przez nas artystów. Ostatnio

najbardziej mnie zachwyciła R. Przemyk, głęboko zapadły mi w pamięć jej piosenki

ze swoistą, niebanalną, liryczną poetyką słów. Ujęła mnie jej muzyka zaaranżowana

z zacięciem, brzmiąca świeżo i nie banalnie. Artystka dosłownie nas zauroczyła.

W ubiegłym tygodniu swoją muzyką poszerzał świat naszych doznań CeZik.…

-Kochana pozwól, że tym razem jeszcze dokończę rozpoczęty wątek, dopowiem co

zamierzałem. Można powiedzieć, odnoszę takie wrażenie – widać było wyraźnie, że

żona skutecznie przerwała mu myśl, o czym chciał powiedzieć – w klubie powinni

jeszcze lepiej ułożyć czas, stworzyć możliwości, organizując przesiąknięty muzyką

taneczną jeden dzień w tygodniu, dajmy na to wtorek. Wówczas moglibyśmy w

miłej atmosferze wyżywać się w tańcu. Marzy mi się, żeby niekiedy posłuchać

podczas imprezy jednorodnych gatunków muzyki, odtwarzającej klimaty już dawno

minionych lat.

 

 

                                                                           -   5   -

-Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, pragniecie, by na nić zdarzeń nawiązano

więcej muzyki? – zaciekawiła się Zosia.

   Bardziej od omówionych przez gospodarzy zdarzeń, na Jacku zrobiła wrażenie nie

ukrywana przez nich satysfakcja z udziału w imprezach muzycznych, przejęcie

z jakim oboje opisywali barwnie koncerty. Postanowił się upewnić – działalność klubu

skupia się jedynie na muzyce?

   Edyta szeroko się uśmiechnęła – rzeczywiście z naszej relacji mogliście odnieść

takie wrażenie. Marian mówiąc, że klub jest miejscem animacji kultury

zasygnalizował szerokie spektrum jego działalności, która umożliwia ludziom

chcącym opuścić klatkę wąskich spraw poukładanych na półkach pamięci, zapoznanie     się z nowymi ideami. Skupić ludzi, którzy wędrując przez życie, pragną odkryć w jego rzece nowe zjawiska, procesy wzbogacające jego jakość. Mieć satysfakcję z dobrego

wykorzystania czasu wolnego.

   Marian sięgnął po butelkę z nalewką i nalał do kieliszków – wypijmy za to, że ładnie

ujęłaś sprawę, za możliwość pozbywania się nudy i wzbogacania doznań!

-Dzielnie zapobiegasz, żeby przypadkiem nalewka nie przywarła korzeniami do

dna butelki – zażartował Jacek.

-Jeśli małżonek obdarzył mnie takim komplementem, niejako zachęcił, pozwólcie,

że będę mówić dalej – zdecydowała Edyta – chcąc osiągnąć klasę, kreować własny

styl, zaimponować partnerowi, to wszystko można zdobyć, bywając w tym miejscu.

Można nabyć ekologicznej świadomości, przepuszczając przez filtr własnego rozumu

uzyskiwaną z wydarzeń wiedzę. Twierdzę, że każdego bywalca zainteresują

wiadomości związane z kształtowaniem postaw zdrowotnych jakże niezbędnych

dzisiaj przy spożywaniu żywności naszpikowanej zdobyczami nowoczesnej chemii.

W klubie wzbogaca się wiedzę o znaczeniu produktów „bio” wytwarzanych w sposób         naturalny, zakorzeniony od niepamiętnych czasów, do których przywykły nasze

organizmy. Produktów chroniących przyrodę, a także nas przed plagą współczesnych

chorób. Zrobiła przerwę.

   Marian zapragnął odmienić jeszcze rozmowę – oczywiście te wydarzenia nie

wyczerpują … i tej chwili dostrzegł, że Jacek znacząco spojrzał na zegarek – robi się

późno. Masz rację rozmowę dokończymy przy następnym spotkaniu.

 

 

 

          

 

 

 

 

 

        

 

    

 

 

 

 

 

 

 

                  

 

 

          

 

   

  

Adam Hrebeniak
Adam Hrebeniak
Opowiadanie · 14 września 2016
anonim