Chciałabym zapytać Cię, jak się nazywasz.
Spojrzałbyś na mnie sześcioletnimi, zielonymi oczami.
Odpowiedziałbyś cicho, trzymając w ręku dwie ulubione zabawki.
W tym momencie zabawa nimi jest dla Ciebie całym światem.
Zapytałabym się, czy mogę usiąść obok i też się z Tobą pobawić.
Spojrzałbyś na mnie zaciekawiony.
Odkąd dorośli chcą się ze mną bawić?- pomyślałbyś w swojej rozwijającej się szybko głowie.
Okej, może Pani- odpowiedziałbyś smętnie i nie do końca ufnie.
Bez Pani- powiedziałabym i przedstawiła się, uśmiechając szeroko.
Też byś powtórzył swoje imię, wzruszając lekko ramionami, a Twój wzrok świdrowałby mnie z góry do dołu.
Usiadłabym po turecku, wyjęła z pudła obok dwie zabawki i zapytała się Ciebie, w co się bawimy?
I to byłby zapalnik.
Zacząłbyś mówić jak najęty.
Opowiedziałbyś mi całą fabułę.
Historię, godną Stevena Spielberga.
Oniemiałabym, słysząc jaką masz bujną wyobraźnię.
Widziałabym goszczącą szczerą radość na Twojej buzi.
Słuchałabym zaabsorbowana każdym jednym wypowiedzianym słowem.
Po długim czasie zabaw, byłbyś niesamowicie zmęczony.
Duże oczy, same by kleiły się do spania.
Jak chcesz, to możesz się przytulić- powiedziałabym, wyciągając do Ciebie dłonie.
Ty, bez wahania wtuliłbyś się we mnie.
Po sekundzie czułabym Twój miarowy oddech.
Położylibyśmy się razem na dywanie.
Ten sposób w jaki się wtulasz, nie zmienił Ci się wcale z biegiem lat.
Rozpłakałabym się czule, trzymając Cię w swoich ramionach.
Wreszcie zrozumiałam wszystko.
Potrzebowałeś tego, żeby ktoś był obok Ciebie i Cię wysłuchał.
Tylko tego.