Literatura

Jeden dzień mojego życia (opowiadanie)

Tomasz Jurkiewicz

Dzisiaj obudziłem się rano. Skurwysyństwo nad nami jeszcze hałasowało. Ale chyba już bliżej końca byli. Gość coś tam jeszcze pierdolił pod nosem, Młody coś tam mu odburkiwał. Starej nie słyszałem. Popierdoleni. Skąd oni w ogóle mają tyle kasy. Ten stary przecież nigdzie nie robi, ona to już na pewno. Młodego tylko kilka razy z torbą widziałem. Pojebani. Dzisiaj już byli spokojni, nie zapomnę kiedyś rano. On się drze na cały blok – „Wyliż mi jaja”. A ona – „Spierdalaj, ty chuju”. Potem coś trzasło. Pewnie on ją łbem o szafę. Albo Młody się dołączył. Coś tam się walić zaczęło. Ciekawe tylko, kurwa, czemu ci z dołu policji nie wezwali ? Przecież mają telefon. Pewnie wydygali. Następne skurwysyny. Jak na klatce coś czasami palimy, czy pijemy to się drą. A jak przyjdzie co do czego, to nigdy ich nie ma. Skurwysyństwo się panoszy.

Wstałem, łeb mnie jeszcze napierdalał, ale już powoli zaczynało być spoko. W każdym razie nie słyszałem już tego przejebanego pociągu. Nie wiem, skąd ten pociąg. Jak bym był zjarany, pewnie, możliwe - haluny. Ale słyszę go zawsze po pijaku i nigdy nie całkowitym, takim dość lekkim. Parę piwek. Zastanawiałem się wczoraj z jakiej strony ten pociąg. Wyszło mi, że tam gdzieś od 9 - tki. Tam gdzie łąki są. Ile razy żeśmy tam przecież grzali albo coś i nigdy żadnych torów, ni chuja, nie widziałem. Same pierdolone łąki. Im niczego nie mówiłem, pomyśleliby pewnie, że coś mi się z mózgiem robi. Na pewno. A kurwa, Dżej - dżej, ile jara ? Na pewno z pięć razy dłużej ode mnie. I nic. Żadnych pociągów nie słyszał. A Leni, klejarz pierdolony, ile razy już go z workiem na nosie widziałem ? Też nic o pociągach nie mówił. Więc to na pewno nie od koksów. Chyba że się, skurwysyny, nie przyznają. Trzeba to będzie kiedyś sprawdzić. Czy są te tory czy nie ? A zresztą, co mnie to, kurwa, obchodzi ?

Wstałem, Starej już nie było. Starego jeszcze nie. Jeszcze, kurwa, z roboty nie przylazł ? Chyba, że znowu jakieś paliwo na zakładzie spuścili i poszli się ojebać. A, niech się, kurwa, stara martwi, jak przyjdzie. Uczesałem się. Żel mi się, kurwa, kończy. Zjadłem dwie kromki z dżemem. Więcej już tego dżemu nie było. Dobry był, morelowy. Pewnie ten mały szkut wszystko wdupcył, zanim polazł do budy. Zobaczymy, jutro ja mu wpierdolę, jak stara dzisiaj nowy słoik kupi. Nie ubierałem się bardzo, na polu dzisiaj dość ciepło rano było. Na termometrze coś koło 15 stopni. Tylko torba jakaś przyciężkawa. Po co ja te wszystkie zeszyty noszę ? Pierdolona szkoła. Pierwsza klasa, rozumiem. Informatyka, można przynajmniej se pograć na komputerach. Poza tym trzy godziny w - fu. A teraz co? Dwa dni szkoły, trzy dni praktyki. Trzy dni praktyki, dwa dni szkoły. Przepierdolone. Żeby chociaż płacili. Gdzie tam. Dobrze chociaż, że te warsztaty są duże i nie zauważą tak szybko jak się jedno imadło pożyczy. A poza tym, zawsze można zwalić na koty pierdolone.

Wylazłem na klatkę. Śmierdziało. Przecież ja się chyba, kurwa, nie zerzygałem. Tyle jeszcze pamiętam. I te pociągi. To gdzieś od góry zalatuje. Pewnie ta stara rura. Wdupcają mnie już ci goście. Przestają być śmieszni. Dobrze, że już się chociaż uspokoili. Popierdoleńcy. Z trzeciego ktoś schodził powoli. Stary górnik. Też czasami daje w szyję, ale on jest spoko. Jemu tylko na tej klatce mówię „ Dzień dobry”. W sumie gość już jest starszy. A poza tym zawsze rzuci jakąś fajką. Szkoda tylko, że pali populasy. Gwoździe do trumny, pierdolone. Kto tak mówił ? Gdzieś chyba w telewizji. Coś takiego.

Polazłem na przystanek. Ich już stało kilku. Przywitałem się. Coś tam pierdolili, że nie ma gdzie kasy zarobić. Wiadomo, że nie ma. Też mi nowina. Coś opowiadali, że impreza wczoraj była w 15 - stce. Ktoś się zjarał i zachciało mu się pierdolić. Nie było kondonów i zakładał jakieś worki na śmieci. Nic o pociągach. Nic ważnego.

W budzie też same nudy. Pierdolili, żeby uczyć się, bo to już ostatni rok i najważniejsze przed nami. Gość od matmy nowego Lanosa sobie kupił. To też jest pojebane, jemu nigdy nikt nie porysuje, a babce z polskiego już któryś raz z kolei opony w maluchu poprzecinali. Nie mówię, że nie jest pojebana, ale on chyba jeszcze gorzej. Każdy się boi. Jak się wkurwię, to przyjadę mu pod dom najebany w środku nocy i wtedy pogadamy. Gdzieś po trzech godzinach tak mnie napierdalał łeb, że już nie wytrzymałem. Wypadliśmy na rynek. Przejebane, nie wiadomo co mniejsze, ten rynek, czy to miasto pierdolone. Koło fontanny siedziało kilku zgrzewusów i tam był stary Mietka. No to poleźliśmy gdzie indziej. Pod lasek. Zrobiliśmy zrzutkę. Dałem tam co miałem i tylko zostawiłem sobie jeszcze na paczkę „Gromów”, żeby reszta nie widziała, bo tak, to by mnie już do końca ojebali. Mieliśmy coś osiem, czy dziewięć złociszy. Za mało nawet na dwie nalewy. To zaczęli szukać jakichś gości do kasacji. Zobaczyliśmy dziadka jakiegoś. Fajnie, że dziadka będziemy obrabiać. Nie dość, że nigdy nic nie mają to i tak zawsze cegłówka musi iść w ruch, bo się upierdalają jak nie wiem. No to popełzneliśmy dalej. Dobry by był klient z jakiegoś innego osiedla, albo najlepiej innego miasta. Ale nic żeśmy nie znaleźli. Na rynek nie będziemy przecież szli, bo tam to zawsze mendy. Już nawet mieliśmy po tego pierdolonego dziadziusia wracać, ale ktoś tam wyjechał, że jedna kasjerka zna jego starą i jak powie, że to dla taty, to mu wpisze na krechę te dwa złote. Mietek powiedział, że lepiej zawsze po dziadka, że z 10 złoty przynajmniej będzie miał. Wróciliśmy, ale pierdolonego starucha już tam nie było. No to ten jeden popełznął do sklepu. I tyle.

Pod laskiem zrobiliśmy te dwie nalewery. Ale tyle to wiesz. Co to jest na pięciu, czy sześciu ? Jeden młody zaczął świrować, bo podobno dopiero drugi raz się najebywał. Pojebany, jak się bierze do chlania, to niech se przynajmniej obciachu nie robi. A zresztą, przejmujesz się ?

Przylazłem do domu, to akurat był obiad. Stary oczywiście najebany, coś tam fanzolił, że teraz to będą tylko złom oddawać, bo najlepiej to się na tym wychodzi. Nic nie wyczuli. Nigdy nie wyczuwają. Stara wkurwiona. Pytała się kiedy mam jakieś zebranie, bo od trzech miesięcy nie było. A co jej będę gadał. W czerwcu się będzie przejmować. Szkut gdzieś polazł grać w piłkę. Nad nami znowu zaczynali. Ta rura coś się darła na Młodego, a Młody na Rurę. Coś tam, że nic nie robi. Starej się też udzieliło i zaczęła pierdolić znów na całe mieszkanie, że nawet spokojnie poleżeć nie mogłem. To wstałem i kupiłem fajki. Polazłem pod 12 - tkę. Zawsze ktoś tam siedzi.

Siedzieli, wiadomo, ci co zawsze i jeszcze jedna jakaś młoda paniena. Gadali, że w 6 - tce gościa eksmitowali, bo nie chciał czynszu płacić i psa trzymał od roku bez wyprowadzania. Potem coś o zabijaniu, że to pewnie tak łatwo i w ogóle. Jeden gnom zaczął pierdolić, że najszybciej to zabić Murzyna, albo Koreańca, bo oni są gorsi i mniej krwi mają. Pojebany, ja do czarnuchów nic nie mam. Wiadomo, że asfalt powinien leżeć na ulicy. Chyba to w telewizji mówili albo jeszcze ktoś inny. Coś takiego.

Kilka ładnych szprych przechodziło. Niektórym na osiedlu to już cycki podrosły. Przejebałoby się coś. Ta młoda, co stała przy nas też ujdzie. To o niej chyba kiedyś gadały, że starej odpyskowała, że się jej chce pierdolić i pijana polazła do jakiegoś gacha. Ona ma 15 lat ? Ja pierdolę, piętnaście lat i taka dupa. Przejebane. Staliśmy pod klatką Stemposa i co chwila jakaś bryka podjeżdżała po gorzałę, no to chłopców zebrało na smaki. Ktoś tam miał 2 złote, ktoś trzy. Za chwilę Mietek przylazł i powiedział, że starej zrobił rentgena i ma jedną paczkę. No to w sumie na pół litra już by było. Ale co kupować pół litra na pięciu czy sześciu a potem żebrać na nalewę ? Jak już chlać to chlać. Już wieczór był, to zawsze coś się kręci. Jakiegoś jelenia zawsze można znaleźć. Chłopaki już się za jakimś klientem do kasacji rozglądali. Patrzymy, a tu idzie ekipa spod ósemki. Wszyscy najebani. Gdzie oni się tak zajebać zdążyli to ja nie wiem. Goście zjarani, ze śmiechawami. Jeden orzygany. Masakra. Tam był jakiś kumpel Mietka. No to on do niego podjazd i pyta się co i jak. Halogen z kościoła zadupcyli i sprzedali jakiemuś gościowi na działki. Idą do Stemposa się doprawić. Ale tak najebani, że żaden nic a nic nie kumał. To dali kasę Mietkowi, żeby im litra jeszcze kupił. Odpalili mu dychę, on tam jeszcze na pewno coś sobie podjebał, ale się skurwysyn nie przyzna. Tamte sukinsyny się gdzieś powlekły, a my też akurat na literka już zebraliśmy. Szkoda tylko, że nic do jarania nie było. Przejebane. Ktoś podjechał po literatkę. Po pierwszej kolejce jeden już odpadł. Skurwysyn musiał wcześniej coś przyrzucić, albo chlał już sam. Nie wiem, kurwa, nie wiem. Tak że trochę się urżnąłem, bo panieny trochę tylko ściągnęły i już się zaczęły kleić. Oglądałem się za tą 15 - tką, ale ktoś już ją wcześniej ściągnął do lizania. Skończyło się na tym, że jedna laska się lizała z jakimś pojebańcem, a reszta się zaczęła się wkurwiać. Ktoś tam groził drugiemu, że ma przejebane. Poleźli się napierdalać. I takie tam.

Nie chciało mi się z powrotem do domu iść. Chciałem się jeszcze trochę zarzeźbić. A poza tym lepiej odczekać, aż starzy pójdą spać, żeby nie było zbędnego pierdolenia. Ale wszystko towarzystwo się rozeszło, to musiałem już do domu popierdalać. Już po jedenastej musiało być. Starzy na pewno spali. I szkut też. Ale zobaczymy, jeszcze się go dorwie. Pamiętam, że jak przechodziłem koło 11 - tki, to jacyś goście się kłócili i rozjebywali butelki o chodnik. Przylazłem do domu. Jeść mi się nie chciało, a poza tym się bałem rzygania. Tak to lepiej nie ryzykować. Polazłem od razu do siebie. Ciemno było i po omacku chodziłem. Potknąłem się. Od starych chrapanie. U młodego nic nie słychać. Zacząłem się rozbierać. U góry Rura się kłóciła ze starym. Wyjrzałem jeszcze przez okno. Położyłem się, ale ci na górze coraz mocniej napierdalali i już całkiem usnąć nie mogłem. Chciałem okno otworzyć. Myślałem, że jak zapalę fajkę, to mi przejdzie i w końcu usnę. Wtedy znowu usłyszałem ten jebany pociąg. Tak, od 9 - tki. Jutro muszę sprawdzić. Ale teraz jedzie i świszczy coraz głośniej. Po co ten chuj tak świszczy ? Po co ten pisk ? Ja pierdolę. U góry się zaczęło. Młody pyskował. Po co ten chuj tak świszczy ? Jakby coraz bliżej jechał. Rura się zaczęła drzeć. Przejebane, przecież nic nie widzę. C z e m u o n ś w i s z c z y ? C z e m u t a r u r a s i ę t a k d r z e ? Jak by ją zarzynali. Przecież już bym go widział. Co oni tam robią na górze ? Jezu, jak ta rura się drze. Co jest z tym pociągiem ? C z e m u j e s t m i t a k z i m n o ?

* TOMASZ JURKIEWICZ - ur. 1981, zamieszkały w Trzebini, woj. Małopolskie, os. ZWM 8/44, kod 32 - 540, ukończone LO im. St. Staszica w Chrzanowie, klasa o profilu mat - fiz, bez żadnych sukcesów literackich. E - mail: bartosz. idzkowski@netart. pl


wyśmienity 2 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
23 kwietnia 2007, 15:20
ten wiersz jest znakomity bardo ekstytujący
barbara kondzielawa
barbara kondzielawa 23 kwietnia 2007, 15:20
ten wiersz jest znakomity
zenek
zenek 25 kwietnia 2007, 09:03
pierdole wszistko n
przysłano: 5 czerwca 2000

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca