Miejcie zrozumienie dla ludzi słabej wiary.
Ja też jednego dnia wierzę, drugiego nie wierzę.
Ale jest mi dobrze w modlącym się tłumie.
Ponieważ oni wierzą, pomagają mi wierzyć
w ich własne istnienie, istot niepojętych.
Pamiętam, że zostali stworzeni niewiele niższymi
od niebieskich mocy.
Pod swoją brzydotą, piętnem ich praktyczności,
są czyści, w ich gardłach, kiedy śpiewają,
pulsuje tętno zachwytu.
A najbardziej przed posążkiem Matki Boskiej,
tak uformowanej, jak ukazała się dziecku w Lourdes.
Naturalnie, jestem sceptyczny, ale razem śpiewam,
pokonując w ten sposób przeciwieństwo
pomiędzy prywatną religią i religią obrzędu.