Tylko nie wyznania.
Własne życie tak mnie dojadło,że znalazłbym ulgę opowiadając o nim.
I zrozumieliby mnie Nieszczęśnicy, a ilu ich!
Którzy na ulicach miast chwieją się, półprzytomni czy pijani,
Chorzy na trąd pamięci i winę istnienia.
Więc co mnie powstrzymuje?
Wstyd,że moje zmartwienia nie są dość malownicze?Albo przekora?
Zbyt modne są jęki, nieszczęśliwe dzieciństwo, uraz i tak dalej.
Nawet gdybym dojrzewał do skargi hiobowej,lepiej zamilczeć,
Pochwalać niezmienny porządek rzeczy.
Nie , to co innego nie pozwala mi mówić.
Kto cierpi, powinien być prawdomówny.Gdzież tam,
Ile przebrań,ile komedii,litości nad sobą!
Fałsz uczuć odgaduje się po fałszu frazy.
Zanadto cenię styl, żeby ryzykować.