Literatura

Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to w Minneapolis (wiersz klasyka)

Czesław Miłosz

 

 

 

Moje uszy coraz mniej słyszą z rozmów, moje oczy słabną, ale dalej są

nienasycone.

 

Widzę ich nogi w minispódniczkach, spodniach albo w powiewnych tkaninach,

 

Każdą podglądam osobno, ich tyłki i uda, zamyślony, kołysany marzeniami porno.

 

Stary lubieżny dziadu, pora tobie do grobu, nie na gry i zabawy młodości.

 

Nieprawda, robię to tylko, co zawsze robiłem, układając sceny tej ziemi z rozkazu

erotycznej wyobraźni.

 

Nie pożądam tych właśnie stworzeń, pożądam wszystkiego, a one są jak znak ekstatycznego obcowania.

 

Nie moja wina, że jesteśmy tak ulepieni, w połowie z bezinteresownej kontemplacji, i

w połowie z apetytu.

 

Jeżeli po śmierci dostanę się do Nieba, musi tam być jak tutaj, tyle że pozbędę się

tępych zmysłów i ociężałych kości.

 

Zmieniony w samo patrzenie, będę dalej pochłaniał proporcje ludzkiego ciała, kolor irysów, paryską ulicę w czerwcu o świcie, całą niepojętą, niepojętą mnogość

widzialnych rzeczy.


przysłano: 5 marca 2010

Czesław Miłosz

Inne teksty autora

Piosenka o końcu świata
Czesław Miłosz
W mojej ojczyźnie
Czesław Miłosz
Ars Poetica
Czesław Miłosz
Słońce
Czesław Miłosz
Który skrzywdziłeś ...
Czesław Miłosz
Upadek
Czesław Miłosz
Sens
Czesław Miłosz
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca