Lipiec, Rynek Główny w Krakowie,
Jest południe, w powietrzu drży hejnał,
Pan Mickiewicz ma znowu na głowie
Natrętnego szarego gołębia.
Chce go zrzucić lecz ręce z kamienia
Niewzruszone trwają jak trwały,
Chce coś krzyczeć, lecz głosu nie ma,
Tylko w książkach słowa zostały.
Toteż stoi wieszcz nieruchomo,
A tymczasem mówi synek: - ach tato
Czemu pan ten stoi z ptakiem na głowie?.....
- ...?Nie wiem synku, może myśl miał skrzydlatą.