pięć palców
ułożonych na twarzy
twojej
napinam namiętnie
rozciągam każdy
najmniejszy mięsień
budzący lęk
pod milczącą
skórą
gdzie sen
spowił obraz mój
kładę rosę
jutrzejszego świtu
gdzie głos
drży dla ciebie
drążę ścieżki
przyszłego wyznania
gdzie róża
lice okrywa
płynę falą
pustynnych zakątków
gdzie czas
myśli kładzie
ocieram rozterki
wczorajszego życia
gdzie miłość
przekracza granice
zastygam w bezruchu
wdzięku rozkosznego
dłoń jedyną
tonącą w bezkresności
twojej
usypiam
delikatnie
uciszam pięciokrotnie
ciało rozśpiewane