głuchym echem odbijane słowa szukają wyjścia
zakrywane twarze ciosów zdobią skórę w miejscu
gdzie pęknięte żebro chronicznie przyprawia o krzyk
dawnych zdarzeń smak na dnie musztardówki
dźwięczy wspomnieniem whisky
dotykam neuronów aż do odrętwienia
chemicznie utrwalam swąd palonych akt
gram w jednym spektaklu kilka ról za dnia
nocą cienie przeszłości tańczą do snu
sprawa zamknięta przedawnione rany śmieją się w twarz
za rozmowy przemilczane za spojrzenia przysłaniane
śpię dziś do dna
jutra nie będzie /toast/
Anonimowy użytkownik
Anonimowy użytkownik
Wiersz
·
12 marca 2008
zakrywane twarze ciosów zdobią skórę w miejscu
gdzie pęknięte żebro chronicznie przyprawia o krzyk
nie pasuje mi słowo twarze w drugim wersie, jak dla mnie wybija z rytmu czytania i jest zbędne, bo dalej reszta wszystko ładnie oddaje:)
Końcówka świetna i w wierszu wiele fragmentów które mam wrażenie gdzieś kiedyś i w mojej głowie przemknęły:) może podobnie się ludziom czasem w głowie myśli plączą ;]
wszak cienie wciąż tańczą do snu..
czy rany przedawnione?
przesz słowa wciąż szukają wyjścia..
śpij do dna..
też spróbuję
Gratuluję!
Jeśli ma być "niech Wam będzie" Anathemo - wolę żeby nie było wcale.
Pozdrawiam i uciekam ...
Wierzę, że nie było to w takim stylu. ;)
Znam wartość tego tekstu dla mnie, jest nieoceniona ponieważ pomaga mi w czymś.
I w tym wypadku to mi wystarcza. :)
Byłoby świetnie gdyby również podobał się Wam, po to przecież poddaję go Waszej ocenie.
Gotowa jestem na cięgi ale nie na "niech będzie". ;)
Się czepiłam... nie?
Ale już milczę i jestem grzeczna. ;)