Improwizacja
A On do mnie rzecze:
- Nie bluźnij człowiecze!
Z blasku zrodzony
Twej błyskotliwości,
blaskiem poparzony
doznałem Twej złości...
Spójrz na mnie, na chama!
Ostatniego Adama!
Oddany pod skrzydła
czarnego demona,
niesiony na widłach,
przebity, już kona!
Na czole ciemna plama,
cień teraz rodzi Adama!
Opluty Twym świętym
jadem w nagrodę,
kochanym był, teraz przeklętym,
zatrutą piję wodę.
A ze mną Ewa, czarna dama,
zgubna kochanka Adama!
Wieczności jęki
w jaskinię prowadzą,
pochodnia u ręki,
oddycham sadzą.
Oto jest do Twej sali brama!
Chcesz czy nie, wpuścisz Adama!
Jam jest ciemnością
ongiś świetlaną!
Byłem nagością,
teraz odzianą.
Już Twego obrazu rozpada się rama!
Nastał czas na malarza - Adama!
Oto jestem u Ciebie
a szykowałeś zgon.
Patrz jak teraz w Niebie
zajmuję Twój tron!
Litości nie ma ni grama
u Twego syna Adama!
Przez owoc marny
wygnany na wieki,
pyłem czarnym
oślepion, kaleki.
Lecz otom Bogiem nowej ery!
Me drugie imię
Czterdzieści i cztery!
A on do mnie rzecze:
- Nie bluźnij, człowiecze!