wzniesienie błogosławionych do raju niebieskiego

eszbol hatiras

był sobie raz chłopiec
miał żółte oczy i szczękę jak cesarz
miał też skrzypce
jak skrzydła

 

nie potrafił jednak ani grać ani latać

potrafił za to krzyczeć
więc krzyczał
krzyczał głośniej od wiatru
głośniej od modlitw
i głośniej od śpiewu ptaków

 

gdy w końcu słychać było już tylko jego krzyk
gdy już nic poza nim nie istniało a niebo wezbrało czarnymi falami chmur

odwrócił się i odszedł.

 

 

eszbol hatiras
eszbol hatiras
Wiersz · 16 lipca 2008
anonim
  • anonim
    złymiś
    Witam na Wywrocie. Czytam i czytam i myslę, że bardziej mi to pasuje do prozy. jednak jeśli już wiersz, to dobrze by było, gdybyś zmienił wersyfikację ostatniej strofy.

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    eve
    Do mnie nie trafia. Ani odwołanie do Herberta w pierwszych wersach, ani apokaliptyczny styl w końcówce. A druga zwrotka, jakoś tak kojarzy mi się ze zlepkiem wyświechtanych wersów. A wersyfikacje w ostatniej strofie, jak już powiedział miś, warto przemyśleć.

    Ale witam na wywrocie i życzę owocnego pisania.
    Pozdrawiam

    · Zgłoś · 16 lat
  • Marek Dunat
    pierwsza strofoida super. zaczynasz jak w najlepszych filmach ,,drogi,, , balladach o Jessy i Joe. pierwsze dwa wersy drugiej do niczego . całkiem zabiłeś nimi nastrój zbudowany w pierwszej . dalsze wersy - lepsze, nie zdążaja nadrobić straconych mysli . trzecia- wpadasz w prozę zupełną , zakończywszy banałem (dopełniaczowa metafora z czarnymi chmurami) zupełnie rozłożyłeś tekst.

    · Zgłoś · 16 lat