Ambroży (wiersz)
Anathema
Ambroży
dziurek w pasku zabrakło od ciągłego wciągania
metafor. w płuca wątrobę uszy i oczy zaszklone.
Ambroży nie umie pływać po powierzchni frazesu.
nurkuje w głąb banałów.anektuje myśli szczerych do bólu
sekutnic. przetwarza je na ambrozję.wyciąga treści
podskórne rozdając na lewo na prawo. bierzcie.
zawsze przed północą odbywa się tutaj tajemniczy
obrzęd. ptaki zmieniają skrzydła na kule inwalidów
tańczą później do świtu...
Wolny czas spędza siedząc w pozycji lotosu.
inkarnuje się kilka razy dziennie. to w zwierzę
to w anioła. czasami podfruwa kilka stóp do nieba.
innym razem wwierca się w środek lawy. korzyści
wyciąga z każdej sytuacji. zbiera je skrzętnie.
pozwolicie ?
Anathema 62 2008
dobry+
5 głosów
przysłano:
31 sierpnia 2008
(historia)
przysłał
Marek Dunat –
31 sierpnia 2008, 23:31
autoryzował
Marcin Sierszyński –
3 września 2008, 10:52
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
A mi tu nic się nie podoba. Słowotok, słowotok. Jeno pointa nie dogorywa, ona właśnie ożywia wiersz swoim pytaniem retorycznym. I tak kursywa... to cytat? Jeżeli nie, to jest to najlepszy moment w wierszu. Po pierwsze naładowałeś fraz i metafor do jednego wora, wymieszałeś i zostawiłeś jak jest. Selektywność winna być! : ) Po prostu, za dużo tego.
Ostatnia zwrotka trąci niewiedzą i jest przez to dość bełkotliwa. A dlaczego tyle "grzybów w barszczu"? Z tych strof zrobił się szkic do dwóch zupełnie różnych wierszy, może nawet trzech?
Zarzucam autorowi przede wszystkim brak skupienia i niekonsekwencję
w budowaniu klarownego przekazu myśli w tekście.
Witam , u mnie póki co, słoneczna środa.
dziękuję panie A.
A że trzeci wiersz, no to ja , mnie mógłby się "ulepić".
Pozdrówka.
pozdrawiam :)