zadzwoniłam do Ciebie
odebrałeś telefon
nie powiedziałeś mi nic
cisza jak w najgorszym koszmarze
szepnęłam "przyjedź"
odłożyłeś słuchawkę
czekałam
nie było Cię długo
stałam przy oknie
patrzyłam na wszystko z wysokości dziesięciu pięter
nie było Cię nigdzie
położyłam się i zasnęłam
obudziło mnie radio
"... zginęły dwie osoby. Wypadek miał miejsce..."
nie mam już na kogo czekać.
dzwonię, odpowiada tylko koszmarowa cisza
i echo: przyjedź. stoję przy oknie,
żadnego ruchu, aż noc kładzie mnie do łóżka.
głos z radio rozwiera powieki, ściska
w pięściach poduszki. koniec czekania.
(przyjedź - dałabym kursywą) to tyle, co zrobiłabym z tym tekstem. laska! skup no się nad słowami, ok?
poza tym, witam sąsiednie miasto :)
to jest notatka ze zdarzenia nie wiersz