Wychodzę z otchłani mroku
smutna jak za każdym razem.
Wyciągam rękę ku niebu
myśląc, że to pomoże.
Chodzę samotnie po ulicy,
przemierzam różne zakątki.
Przechodzę przez wrota,
do świata nicości.
Rozglądam się do okoła,
nikogo nie widząc
idę ciągle przed siebie.
Widzę z daleka wejście,
zmierzam coraz szybciej
w głąb mojego przeznaczenia,
otwieram małe drzwiczki
i wchodzę do domu...
Nagle budzę się
leżąc na łóżku,
trzymam małą klameczkę
z małych drzwiczek...