podaj łapę życie splugawione
pozwól że poprawię ci wizerunek publiczny
moje biedne drżące trzysta dziewięćdziesiąt pięć
miesięcy walki z zakusami serca
zapach tuszu na ściągawce
i piekąca pręga po metrowej linijce
kwietniowe wagary tylko we dwoje
i zawrót głowy od smaku jej śliny
ściernisko i nakłute nań czerwone słońce
była wieloma i żadną
a jednak była
kazanie o pieniążku w pysku ryby
i ryby niespodziewane znalezienie
potem już tylko spacer po wodzie
i przyjęta na wiarę obecność
jesteś kolorowym paciorkiem
na mojej pogańskiej dłoni
będziesz białą chustką wołania
o przebaczenie na sądzie dni
"ściernisko i nakłute nań czerwone słońce" - bardzo zatrzymało (i zaniepokoiło)
Dwie ostatnie strofy szczególnie.
zarty zartami a tekst swietny oczywiscie
Gratuluję!
Pozdrawiam serdecznie!
wyśmienicie i ze smakiem