z braku jasnego atramentu
wypluwam słowa jak kamienie
razem z przypływem sztucznych zębów
ubywa czasu na gryzienie
na dotykanie ludzi kijem
wciśniętych między boskie plany
wina się wącha potem pije
za karę- siostrę zaniechanych
i tyle mi z nich pozostaje
ile jest ziela na kraterze
wypcham kieszenie ciepłym majem
by nie rozumieć ale wierzyć
że wiatr mnie kocha od narodzin
zagląda w oczy a nie w żagle
bo miłość umie nas zagłodzić
gdy okazuje się teatrem
niedokarmiany
Grzesiek z nick-ąd
Grzesiek z nick-ąd
Wiersz
·
13 kwietnia 2010
Cały wiersz prawdziwy, bez teatralnych chwytów.
Pozdrawiam.