Z listów do Marka. Materia metafizyczna.

Jacek

Napisałem książkę, Przyjacielu. Wszystkie nasze
plany stanęły arkadami liter – czarne na białym. Teraz
mam wyrzuty sumienia. Nie chciałem przecież, aby miasto
spłonęło, nie życzyłem Wam, Matki, opłakiwania synów. Zło

jest głęboko we mnie – czas to uczciwie przyznać. Ale Ty wiesz,
Marku, że nie jestem taki, że to wszystko wina tych, którzy mi
kazali. Być może moi zmarli nie odczuwają żalu. Kilka ruchów
ołówkiem i po wszystkim – ostatecznie to nic wielkiego.

Powtarzałem to sobie latami i udało się. Teraz mogę mówić Ci
o umieraniu. Tej opowieści się nie snuje, ona rzuca się do gardła
i zaciska białą krtań. Śmierć, Marku, to zapomniany
krzyk.

Jacek
Jacek
Wiersz · 25 maja 2010
anonim
  • Kasia     Czyżewska
    ech... końcówce nadzwyczajnie robi ta przerzutnia. mimo figur ciężkich do udźwignięcia. znów druga mnie zabiera. na dwóch zbieżnych planach czytam. literackim i wewnętrznego mierzenia się z. łatwość pozorna - nic wielkiego i cena, jaką objawia trzecia zwrotka ciekawie zestawione.

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    "Teraz mogę mówić Ci
    o umieraniu. Tej opowieści się nie snuje, ona rzuca się do gardła
    i zaciska białą krtań."


    może doczekam się całości........................która mnie uniesie

    · Zgłoś · 14 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    Mnie tam unosi to Twoje klasycyzowanie.

    · Zgłoś · 14 lat
  • ka.mila.
    a ja nie lubie tych wszelkich przerzutni, kompozycja jest po prostu niewygodna do czytania... nie tyle ciężka, co po prostu niewygodna.
    a w poezji o wygode mysli chodzi, co nie? :)
    pees. oficjalnie jestem studentka filologii polskiej na uniwersytecie gdanskim ;P lalal.. :))

    · Zgłoś · 14 lat