Kiedy światła miasta zgasną
wyjdę z ukrycia
Zasunę lek w głębokiej kieszeni
i uniosę się na obłoku marzeń
Beztrosko stąpając po chmurach
zapomnę o cierpieniu.
Zrzucę brzemię słabości
i wysunę twarz spod maski.
Będę owijać się szczęściem
póki słońce nie wzejdzie
i nie zakończy mego snu.