Poranna homilia na dzień świętej Urszuli von Köln w kontekście nieodbytej podróży z Olsztyna do Katowic
jogurtowa mgła z kawałkami zbyt powoli wyplutych owoców
trawi zawieszone w spirytusie ścierwo pokajzerowskich koszar
Tesco zimno radiowa Trójka
poranna msza w niedopranej bluzie od dresów
przecież powinienem obudzić się sześćset kilometrów na południe od tego miejsca
a nie wśród Duchowości ateistycznej biografii Bukowskiego i wierszy Zadury
podobno pies roznosi eklektyczne pluskwy a te gryzą w oczy
co nie przeszkadza papierowemu kotu syczeć na psa
spakowana torba przydrożnej depresji smakuje jak wyrzut sumienia
który stał się przyczynkiem do heglowskiej dialektyki brudzącego palce chińskiego pióra
kiepska homiletyka kiepsko posprzątanego pokoju kiepsko ogolonej brody
bo przecież miałem tu być dopiero późnym wieczorem
czy Yunnan znaczy pocieszenie czy Chesterfield znaczy radość czy Nurofen znaczy szczęście
czy też niezapłacona kara za bezbiletowy przejazd autobusem MPK w dniu 12 grudnia 2011
chyba jednak odpowiadam
za eskapizm Jeana Galmota
za sześćset pesos i siedem centavos Augusta Remo Erdosaina
za niedźwiedzie proroka Ĕlîšy
tylko łaska tylko pismo tylko wiara
á rebrousse – poil
a później znów Santiago de Compostela i ostrakony patriarchy Cyryla
władcy pustych szklanek pełnych studni
doczytanych kasztanów
22 października 2012, 11:18:29