120

taryfiarzgazu

 

 

 

ona sen opopo,
ja, mi się
przypopo, że ten film siedmiogodzinny,
szatańskie tango,
tego węgierskiego reżysa kiedyś widłem,
beli tarr z nazwiska,
i nagle
uświado do uświatadomka, że ja, ototen
pan tu, ja tamen,
że on chciałby myśl jego,
żeby, bo niby on pisze coś, co
ktoś kiedyś, nie pisz tego, brrr,
nazwie wierszem, brrr!
ale dopuszcza to do
myśli i tak, a brrr!
a ona, jej się śniło, że
scenaryry do filmu kiegosija podarła,
bo reżysese
chciał
się z nią przechr-chr, żeby rolę
stałado, no ale
śmieszne i winne
to: ja faktycznie poważnie myślę, że żeby zawrzeć w tych
pisaneczkach jak najwięcej może
ulululu artyguru, nie że gulu,
ich nazwisk, że jak ktoś to czytyty, to ha!
chce ta cwana część mnie żeby było,
że jaki on jednak nieprymitytny,
że oczytany,
z oryginalności niewybanyje jak białe
kasztany,
proszę,
to jest piękne,
piękny jestem,
proszę podkreślić, ona zasnęła,
skończyło mi się,
czyły mi się peany na tej części cześć, idę
zajarać cześć,
część

 

 

 

 

 

taryfiarzgazu
taryfiarzgazu
Wiersz · 22 października 2013
anonim