tęsknię za dzikim kurestwem
życiu przepijanym noc w noc
z nogami dziwek na ramionach
kurwa jakie to piękne
staczać się w dół
pod kołdrą snu
jaki chuj mnie natchnął
bym pisał wierszem
wznosił ponad
stan cieczy
lewitował
śmierć
codzienność dobija
moje miecze leżą odłogiem
konie zdechły zbroja obrosła legendą
tak szczerze to nie chce mi się żyć
zmęczony każdym beznadziejnym dniem
wyglądam jasnego gromu wojny zarazy i śmierci
z głodu mam tylko zaprawdę
powiadam ci jeszcze dziś