nie miał szczęścia
zapijał się z rozkoszą
rosołkiem z kostki leczył
za oknem wicher piździł
jakby na sztachetach
powiesiła się jego dziwka
tania
on wspominał złote kielichy
surowe godziny dzieciństwa
kalectwo chwil w których czuł
się podobny Bogu
wśród szczurów
nieszczęsny
tania
umarł wańka
skrzypi podłoga biednie
pies zerwał łańcuch pobiegł śladem