może porozmawiaj ze mną przez chwilę
dotknij moich skroni poczuj temperaturę
i natchnij mnie duchem woli zwycięstwem
nad rozszalałym tłumem umiłowanego dzieła
dlaczego tak stroma musiała być ta góra
którą wybrałeś za potwierdzenie oddania syna
dlaczego jeden jego dzień przekładasz mi nad życie
trzeci raz upadam
tęskniąc za pietą
byłoby ci bliżej
wyjść mi naprzeciw
chcę zobaczyć jak idziesz
po wzrastającym łanie
patrzę w okno i coraz głośniej
barabanię do drzwi sumienia
cisza
nikt nie słyszy
nik nie woła nadaremno
zaczynają już łamać mi ręce