za oknami jeszcze muza chrzęści szkłem
pod stopami miłość kona chociaż dalej
tej przyszłości zdaje się zabrakło nut
jeszcze kurwa tylko nocka i do świtu
ukołyszmy pod kołderką niepokoje
apostołow i jezuska genezaret
tyle winni co jeziorne
nieme ryby
jeszcze przytul w depozycie
parę cichych pocałunków
nim kompletnie stracę
głowę i latawiec
zerwie nić
za oknami jeszcze muza chrzęści szkłem
może życie uzupełni jawę snem
o tą marność i oddanie
w łyk kolejnych
drżących
świtań
i odpływów
w jeszcze raz