szare dni
wydają się być bardziej szare
niż nam się wydaje
deszcz na włosach
spływa na policzki czerwone
szare twarze mijam na ulicach
zapędzone w kozi róg
bardziej niż nam się wydaje
szare ulice blaski latarni odbite
w kałużach jak bilbordy
rozwieszone przy szarych chodnikach
na uszach muzyka dotyka zmysłów
brak mi słów
uczuć brak
szary ten świat odbity w oknach wielkich miast
szare komórki nie nadążają z przetworzeniem informacji
gdy przybędzie pociąg na stację
powiem stop mam dość
rozpinam ramiona jak kondor
pragnieniem się w znieść na szczyt
wyobraziłem sobie siebie na niebie
jestem głuchy na zło
umieram gdy widzę co się dzieje
jest szaro
bardziej nim nam się wydaje
widzę dziś na szaro