nadepnąłem żmiję

Yaro

idąc życia lasem

jak zwykle w dupę kopany
na swej ścieżce otarłem się o śmierć
zwykły wąż kobieta jadowita zygzakowata

źle patrzyło jej ze ślep 
obudziłem się to tylko sen


gniazda ptaków puste 
śpiew aż serce pęka

z żalem dalej szedłem
kąsały  komary
świetliki oświetlały przestrzeń 


kawał nieba w dłoniach kochana dla ciebie

gdyby nie te żmije nie złamałabyś serca 
nie lubię bo kto lubi by tęsknić do siebie

Yaro
Yaro
Wiersz · 17 lutego 2015
anonim