rwała pierze z gęsi
piekła chleb na liściach chrzanu
teraz
opuszczona stara chata
pokryta trzciną
porośnięta mchem i łaty
parę zdjęć pokrył kurz
na ścianie pocięty fartuch
w kieszeniach rodzą się myszy
od kilku pokoleń
zapach pierogów i kapusty z beczki
zostawiła wspomnienia
odeszła gdy matce dziękowałem za mleko
została pamięć
ślady po pręciku na łydkach
przytulała gdy z sanny wracałem
zimą przy piecu tuliłem się do niej
teraz gdy jej nie ma
nie ma nawet zimy
zapalę znicza
pomodlę się w ciszy