babcia Zosia

Yaro

rwała pierze z gęsi 
piekła chleb na liściach chrzanu  

teraz

opuszczona stara chata 
pokryta trzciną 
porośnięta mchem i łaty 

 

parę zdjęć pokrył kurz 
na ścianie pocięty fartuch 
w kieszeniach rodzą się myszy 
od kilku pokoleń 

 

zapach pierogów i kapusty z beczki  

zostawiła wspomnienia 
odeszła gdy matce dziękowałem za mleko  
została pamięć 


ślady po pręciku na łydkach  

przytulała gdy z sanny wracałem 
zimą przy piecu tuliłem się do niej 


teraz gdy jej nie ma 
nie ma nawet zimy  
zapalę znicza

pomodlę się w ciszy

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 20 lutego 2015
anonim