droga zawsze za słońcem
oddaje cienie oddechów
poprzez schody autostrad
między niebem a piekłem
tęskni otwartymi granicami
w biegu codziennie dobiega nocy
snami przechodząc dalej od najdalej
tuli pielgrzymów poboczem
okradając miasta z ciszy
wysyła tabory do chmur
nie ma jej na żadnej z map
zapomniana przez przewodników
płonie szaloną serpentyną
otulona czerwonym zachodem
między sercem a duszą