Jérôme d’Ermland spotyka Johanna Gottlieba Fichtego

Voyteq Hieronymus de Borkovsky

Jérôme d’Ermland, podczas przejażdżki konnej 27 VI 1791 roku w okolicach Allenstein przy Am Wadang Weg,

spotyka całkiem przypadkowo Johanna Gottlieba Fichtego,

zdążającego pieszo z Warszawy do Königsberga

                                                                                                             

Wieczorem próbuję zgadnąć,

kto rano wstanie z mojego własnego łóżka

Anonymus

 

a więc to jest ta zgruchotana podłość stronnicza duma co kiedyś znaczyła rozszarpaną monetę z piasku

albo perwersyjne reakcje czerpiące ze zbierającego się kurzu przedostatniej godziny odrodzenia gorzkich wyznań

 

twoim kalectwem jest upadek sportretowanych urazów mięśni wielogłowych i degeneracja bólów wiszących na ścianie

aby niemożliwe strategie sprawdzić do ostatniej strony w Księdze poręczeń niewinności

którą było każde poruszenie ostrzeżeń

 

biegnij i szukaj przygnębionych szpul zdartych z dumnych całunów skazy jaką obmywani

na plażach wspominają z minionego dzieciństwa

umieszczonego na nagiej taśmie filmowej pomiędzy starym i nowym trzymającym za dłonie

i patrzącym w tył walcząco i niewinnie

 

można byłoby pozazdrościć niebotycznym budowlom o wysokim współczynniku statyczności

jak też Auguste'owi Antoine'owi i Bertrandowi Piccardom

wszechwidzącym wszechwiedzącym obróconym w chmury lub w puszki zupy firmy Campbell których twarz wybito w rozrzuconym srebrze

 

bo jaki jesteś ty tak wszystko jest proste w określonym miejscu tylko że nic z tego nie rozumiesz swoim pokaleczonym adresem

w chwilach koszmaru szczęścia kiedy jest już za wcześnie pukać w bezsenne noce do tylnych drzwi

 

coraz to nowe pomysły na samobójstwo wiary nadziei i miłości nawlekane na zaćpaną prawdę krążącą nieistnieniem w żyłach zamiast krwi

jeśli nawet żółć oddasz do psychoanalizy i tak zostanie człowiek bez samouszkodzonego prawa

do zagłady

 

tylko obciąć sobie język bądź jakąkolwiek inną kończynę ruchu i splunąć nią na zdeptanego ślimaka -

spójrz na jego klęcznik w alkowie ile w nim bóstwa z malutkich kropel śliny zawieszonych

na podartych ścieżkach

 

pewnego dnia ktoś zasieje zboże opatrzy je zdradzonym deszczem

by uwierzyć w to co mówi

w nieprawdopodobieństwo czyśćca samobójczego pocałunku

niedosolonych ryb przekwaszonych chlebów aluminiowych reichstalerów

na czas eksplozji osaczeń kłamstw i krzeseł archontów

ze wszystkimi ptakami wyłapanymi

miłosierdziem konfiguracji klęsk

na zachód od weneckiego karnawału

 

Voyteq Hieronymus de Borkovsky
Voyteq Hieronymus de Borkovsky
Wiersz · 10 lipca 2016
anonim