zagubiony

Yaro

pamiętam chwile które uciekły 
z ptakami do odległych ciepłych krajów 
pozostawiony pośrodku snów z antypodów
w sercu radość zamyka oczy

wraz z ulotnymi wakacjami  z dzieciństwa


zmarszczona twarz

z wypisaną białą stroną historii

zrozumiał ten

co widział i dzielił podobny obraz losu

życie urywa się z dniem pierwszego upadku


wyciśnięte łzy

pierwsze gorzkie słowa
serce umiera wraz z radością 
szare dni niegdyś bez znaczenia 
barwią każdy pojedynczy dzień

 

zatrzymany w bursztynie w przestrzeni przeszłości
myślę inaczej niż zwykle 
najgorzej stać się innym człowiekiem
wszystko kształtuje się nie tak jak chcemy

 

podkładamy kłody wytykamy kolejne sprawy
niepotrzebni zmuszeni do niewolniczej pracy
budzimy się nie sami z siebie tylko dla innych
którzy mówią że tak trzeba czas ucieka gubimy


szczęście radość topimy smutki gorzkie żale
kieliszek za kieliszkiem nie odmieni losu 
zgubieni w ogniu nienawiści
nie wierzymy że może być lepiej 

 

przyzwyczajeni do zmian i tłumów
nasiąknięci chorą ideologią 


wsłuchani w puste słowa proroka
co ma być będzie wszystko inne było
nikt nie zatrzyma mnie

kierowany ucieczką 
zaciskam ostatnie zęby nie wiele ich  w gębie

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 16 października 2016
anonim