wolny ptak

Yaro

pan policjant uśmiechnął się zarażając cały mój dzień
zawsze częstował pałą i wystawiał czek za złe 
władza ukryta na posterunkach

w nas śmiech 
radość dziś popycha w przód 
ulice szare bawią mnie

 

służebność w dzieciach Chama 

 

dzieci przed szkołą skaczą na skakance 
skacze pod sceną młodzież 
starzy w domu skaczą też

 

naćpany dniem śmieję się

wszytko mam 
prócz nadziei na wieczność

nieśmiertelny 

któregoś dnia stwierdzę że pomyliłem się


póki siła energia idę w przód 
 wspinam się nie patrzę w dół 
mógłbym spaść i nie dźwignąć się 


najłatwiej upaść nie podnosząc głowy

pomocna dłoń na wyciągnięciu dłoni

skrzydła mam
czasem spadam w dół gdy ląduję w klatce

moja mała kocha nie wiem za co


kocham ludzi nawet wtedy gdy nienawidzą mnie
za nic

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 25 listopada 2016
anonim