robactwo w zakamarkach
czekało cierpliwie na szansę
na rozkaz króla karaluchów
wypełzło z cmentarzysk
nażarte trupim jadem
chce zarazić horyzonty
swoją perspektywą
wszy oblazły krzyże
i udają głos boga
a pluskwy wielkimi uszami
pilnują porządku
ostatni z ostatnich
staną nadzy na mrozie
i będą grzać się paląc ubrania
ogień sycony chityną
nie dostarczy ciepła
w końcu lód ich pochłonie
a robactwo gdy zeżre
wszystkie litery
przetrawi cały papier
u kamiennych tablic
niemych dla nieomylnych
zamieni się w nawóz
wyglądający wiosny