oni każą nam zapłacić

Yaro

po ulicy płynie życie 
idę do przodu
mijam szczęśliwych ludzi 
tłum każdy człowiek w nim osamotniony 

 

z uśmiechem witam szefa 
mimo że on niemiły częstuje gniewem 
choć nie powinien

 

szczęście nie wymaga pielęgnowania 
przychodzi czasem 
bywa w snach 
we łzach po bólu
w przejściach na plaży w domach 

 

rozpacz nie liczy się

trosk nie zliczę 
skąd wziąć sił by żyć

bez zamartwiania 
gdy życie zabija z każdym kolejnym dniem 

 

starzeje się świat 
człowiek nie mądrzeje 
odpływam w dal niezmierzony bezkres myśli 
czas wspomnień cofa niepotrzebnie wstecz 

 

wszystko co ziemskie nasze 
oni każą nam zapłacić
nierówność podły sposób rozumienia 
nie znam sposobu by odszukać prawdę

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 19 lutego 2017
anonim