żadna sfera nie jest moja
wszędzie obcy jak pasożyt
wczepiam się w nurt powietrza
przytłoczony tymczasowością
będę na swoim miejscu
pojednany truchłem z ziemią
gdy zieleń pobiegnie w szarości
przez wszystkie deszcze słońca
modlitwy bez słów są szybsze
proszą o wszystko bez niczego
w nadmiarze niedosytu
nad kamiennymi tablicami