End of life cz.2

Przemek Mazur

Nie przespana noc kolejna

Mam swoje powody

Powoli mruży mi się powieka

A świat pod nogi rzuca kłody 

Proste czynności zmęczenie utrudnia 

Los nie daje mi swobody 

Zamknięte me oczy to tylko ułuda 

Bawię się ze snem w podchody

 

Kiedyś normalnie spałem

Teraz nie potrafię odpocząć 

Wtedy tak nie rozmyślałem

Muszę nowy rozdział rozpocząć 

Ponieważ z drogi zbłądziłem

Bym mógł wreszcie spocząć

I żyć tak jak kiedyś potrafiłem

 

Pełny radości i szczęścia 

Wolny od złego podejścia 

Lecz to trudna droga do przejścia 

Pokój do którego nie ma wejścia

 

Myślami się sam pogrążam 

Za marzeniami nierealnymi podążam

Kalecze się sam słowami 

I swoimi różnymi nadziejami 

 

Trybem nocnym się teraz param 

Wersami własnymi sam się karam

Poezja którą tak bardzo kocham

Przeciwko mnie ją obracam 

Życie sobie tylko utrudniam

Z każdym rymem się sam dobijam

Wewnętrzny spokój w gruz trzaskam

Bo czuje że z dołka się nie wykaraskam 

 

Wiele razy próbowałem 

I próby szybko przerywałem

Nie ważne jak się starałem 

Kończyło się tak że upadałam 

W smutku i goryczy się pogrążałem

Nawet myśli samobójcze miałem 

Ręce sobie pociachałem 

 

Ale byłem spokojny nic nie mówiłem 

A tak naprawdę w środku krzyczałem

I nawet jak nocami  płakałem 

To poznać po sobie nie dałem 

W niewiedzę i błąd ludzi wprowadzałem 

Ich uczuciami manipulowałem 

Bo sam współczucia nie chciałem 

 

Pisząc teraz te wszystkie wersy

Czyszczę swój umysł i go otwieram

Na nowe lepsze czasy 

O przeszłości zapominam 

 

Dawniej wszyscy o tym nie wiedzieli

Ale ludźmi nie kieruje żądza 

Pamietam chwile pełne nadziei 

Wierne przyjaźnie bez potrzeby pieniądza

Ludzi którzy zwyczajnie wiedzieli 

Że przyjaźń jest tam gdzie jest nędza

 

Brakuje mi tych ludzi szczerze 

Dla nich złożyłbym się w ofierze 

Znalazł każdą chwile nawet krótką

By otworzyć im drzwi zamknięte kłódką 

I choć są daleko teraz to wierze

Że jak poproszę to każdy z nich przyjedzie

 

Może było by mi łatwiej iść przez życie

Z osobą z którą mógłbym dzielić chwile

Z kimś z kim żyłbym we wspólnym bycie

Chciałbym poczuć w brzuchu motyle

Mieć wspólne nie jedno przeżycie 

Z osobą którą kochałbym... i tyle.

 

Byłem już szczęśliwy lecz ten czas miną

Potrafiłem kochać i miłością obdarowałem

Kobietę piękną i cudowną jak anioł 

Była w dołku z którego ja wydostałem

Uratował ją miłości żywioł 

Tak bardzo ją kochałem

 

Jak w jej niebiańskie oczy patrzałem

To nieumyślnie w nich tonąłem 

Nigdy o niej nie zapomniałem

O tym jak ją poznałem 

Jak ją pierwszy raz ujrzałem 

Jak się w niej zakochałem 

 

Romantyczne kolacje przygotowywałem

Razem z nią w ciszy je spożywałem 

Świece gorące jej lico oświetlały 

A jej oczy jak dwa małe kryształy 

Światło się w nich odbijało 

Co tylko bardziej mnie rozgrzewało 

Wtedy nie wiedziałem 

Jakie szczęście posiadałem 

 

Teraz nie wiem co mnie w życiu spotka

Pisał dla was wilk nie jakaś tam plotka..

 

                      End of life  cz.2

Przemek Mazur
Przemek Mazur
Wiersz · 12 kwietnia 2018
anonim
  • Mithril
    ...takatam patatajka pseudorapowa

    a słupek za tytuł

    · Zgłoś · 6 lat
  • Ir
    "Wersami własnymi sam się karam"

    Nie tylko sam się skazujesz na cierpienie , ale i czytelnika.
    Jeśli tak bardzo kochasz poezję to poczytaj tej dobrej i może to przyniesie Tobie ulgę.
    Tekst z błędami, rymy gramatyczne, inwersje...no, słabiutko, bardzo słabiutko.

    · Zgłoś · 6 lat