odzyskuję wszystkie hasła do okien
na zaparowanym szkle pisze wyznania
zanim kamienie zetrą słowa
zostanie nieme wrażenie spowiedzi
z moich win ta największa
ból stały przyjaciel
odzywa się zawsze gdy jest zbyt pięknie
wyostrza obraz ukłuciem
pod ciężarem herbaty zawraca rękę do pionu
podłogą bije w szklankę jak w dzwon
kruk najbardziej kruczy przed zmierzchem
gdy cienie łagodzą światło
czeka na parapecie na to co zostanie
jak nocny kierowca rozwozi po rogach
miłość która nie wymaga oddania
szkło w szybach kruszeje
wietrzność przenika wnętrza
domu który jest pusty choć pełny
słów wyplutych z krwią
na podłogę obok rozlanej herbaty