za chlebem

Yaro

jaką przyszłość maluje nam dzień
 młodzi zbłąkani szukamy okruchów chleba
bardziej kochają nas

ludzie z wysp
kiedyś miłość dobije do brzegu powrotów

w kraju bez pracy


rodzi się nędza zmieszana z iskrą nadziei 
płacz dzieci  smutku miny
strachem napawa każdy stracony dzień


 rozkładam ramiona jak orzeł na niebie

idę szukam
i tak nic nie znajdę
 tą beznadzieją się napasę
nakarmię się ludzką mową

z głodnym z uśmiechem


czekam po drugiej stronie

 sprzedane marzenia 

w świecie kombinują
by się napaść najeść 


nam zostaje praca w pocie czoła

po co mi szkoła po co studia jak i tak nic się nie uda 

 

Polsko stań na nogi wzbudź ducha Zawiszy
dość wyzysku marnych pensji
chcemy żyć

nam się należy szacunek  spokój

po ciężkim dniu

w nocy w tej małej wiosce 
położyć dzieci do snu

 by bóg dobry im się przyśnił

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 20 grudnia 2018
anonim