Literatura

Nieznośna lepkość kitu (wiersz)

Przemek Trenk

ręką Obecności zrodzona rozpościera się w łąk wilgoci wchodzi w światło i mrok przynosząc ze sobą suszę gdzieś pomiędzy drewnem kawiarnianych stolików i krzeseł a chłodem podłogi w pustce czterech ścian upada... by podnieść się z dumą pędzi przez daty w kalendarzu bywa chciwa ciszy i własnego w niej ukojenia milczy... w tej właśnie chwili ukryła się w mudrze złożonych rąk suchych jak gałęzie martwego drzewa tylko tu potrafi powiedzieć Obecności że kocha... tylko tu rozważa kolejne zachody słońca które na makatkach wciąż jeszcze mokrych traw oblicza wzory na szczęście z marginesem błędu na długość oddechu... wierzy w narkotyczne sny karty Tarota i szklaną kulę w której dostrzega kilka płowych koni symbol... dźwiga swoje brzemię które każdego dnia przybiera na wadze rani do krwi której słodki smak łagodzi pragnienie... rzeczywistość jak natrętny akwizytor wciska w jej istnienie nieznośną lepkość kitu niezdolna by uciec by zaatakować wbić kły w codzienność rozszarpać na strzępy to lęk... cień jej cienia znika za horyzontem zdarzeń zostawiając po sobie pył gdy nadejdzie wiatr odżyje...

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 24 marca 2022 (historia)

Inne teksty autora

Klucz
Przemek Trenk

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca