Dziwni ludzie! mówią oni
Że twórczego brak mi ducha
Że po ziemi myśl ma goni
Na głos wyższych natchnień głucha
Tak po ziemskiej nieraz drodze
Utęsknionym okiem wodzę
A gdy pierś mą chłód oziębi
To zstępuje nawet głębiej
Wzrok jak nurek ślę w otchłanie
Na dno fali ślę bezdennej
I w serc ludzkich oceanie
Szukam perły drogocennej
Ale niech no rzekę do niej
myśli moja! hej do góry!
Ona leci, w skrzydła dzwoni
Istny ptaszek złotopióry
Niechże dodam jej podniety
A przez góry, stepy, wody
Na jej skrzydłach jam do mety
Gotów z orłem biec w zawody
A gdy orzeł sam się znuży
Jeszcze lotna myśl w zachwycie
Patrząc śmiało w oczy burzy
Goni chmury po błękicie
Ach! jej gromy nie przemogą
Wskroś przebija chmur tumany
I podąża prostą drogą
W strop niebiosów niezbadany
Gdyby nawet wyższa siła
Słońca promień nagle śćmiła
mimo słońca blask przymglony
Ona w wyższe leci strony
I spogląda łzawym okiem
W świetne niegdyś to oblicze
Które śćmiły grubym mrokiem
Dziś wyroki tajemnicze
Lecz gdy ciemność zmóc nie zdoła
Jej nieznane trwogi dreszcze
Nad dróg mlecznych jasne koła
myśl natchniona dąży jeszcze
I nie prędzej skrzydła złoży
Aż do niebios sięgnie łona
I odpocznie w myśli Bożej
Czysta, święta, spromieniona