Literatura

Do Księżyca (wiersz)

Mikołaj Masiewicz

Widzę jak wzbija się powoli,
Krąży wciąż ku szczytowi,
Marne ziemskie spojrzenia łowi,
Bo patrzymy nań - wbrew woli.
 

Ciągle ku górze idzie uparcie,
Jak balon opasły wypuszczony,
Ludzką ręką tej łaski doświadczony,
I potem na jej licząc wsparcie.
 

Ale nazwami go tak oszczerstwem
Byłoby niecnym i bezczelnym!
On zbyt wielkim i wiecznym,
Aby nędznym ludzkim stał okowem.
 

Tymczasem on coraz wyżej się znajduje,
Jakoż jasna łuna bije z niego!
Jak pokonuje ciemności demona złego!
Kowalem jest, co miecze wojom kuje.
 

Już szczyt osiągnął wysoki,
Na nieba centrum zawieszony,
Przez sąsiadów tłumy wielbiony,
Obok uważnie stawiających swe kroki.
 

Na wielką Ziemię stamtąd spogląda,
Trudno by rzec - pysznie czy smutnie.
Dlań tu liczne latają trutnie,
Zapętlona i chaotyczna parada.
 

Jego złoty, jasny blask,
Niewielu z nich w prawdzie nęci, 
Z łatwością policzyć można te chęci,
Ale jest wzbijający, głuszący z dołu wrzask
 

Stój! Cóż się dzieje?!
Wypadł on z góry czubka,
Jak widać droga jego krótka!
Schodzi w dół, godność się chwieje.
 

Mimo tego momentu strasznego,
Nie zrezygnował - majestatem wciąż zachwyca, 
Do końca oświetlając ziemskie lica.
O! Już wymienia się ciężarem zadania swego!

Encore!

 


niczego sobie 2 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 1 lutego 2024 (historia)

Inne teksty autora

Do Księżyca
Mikołaj Masiewicz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca