Język w atramencie
Znów dziś oszukał mnie.
Obiecywał deszcz,
A przyniósł biały śnieg.
Dobija mnie mróz
I przeszywa żal,
Gdy mówisz, że
Mój szyfonowy szal
Nie przyniesie mi ciepła,
W przeciwieństwie
Do Twojego ramienia.
Jesteś klepsydrą,
A ja pisakiem twym,
Co lepiej już
Niech spłynie w dół
Na atramencie słodkich słów.
Wargi niebieskie
Chcą znów utopić mnie
W okropnym słowie na „m”
I cichym echu niosącym „nie”.
To słowo
Jest Słońcem
I Horyzontem;
Łzą,
Uśmiechem i mrozem;
Naszego Życia
Początkiem i końcem;
I martwą gwiazdą,
Która, chcąc nie chcąc,
Musi kiedyś wygasnąć.