Bieszczadzki trakt

Yaro

dzika wolność popycha mnie w Bieszczady

w bieszczadzki trakt 

ciągnie wilka do lasu

do ciągłej wędrówki za zwierzyną

wiernego jak psa 


pokarmem są góry

świeżym chlebem pachnie wśród drzew 

bólem gdy zmęczony przez dzień 

ciągłą włóczęgą nocy

ciemność zbliża się puka do namiotu 


popycha mnie niewidzialna ręka 

we śnie ciagle widzę piękno przyrody

cieszę się gdy spotykam człowieka

który brnie 

nad bieszczadzki obraz Połoniny 


spokój w Cisnej jak żywy obraz 

na szkle malowane słowa

moc wyrazić w rozmowie ciekawej 

pozdrawiam serdecznie 

napotkanych jakbym dawno

nie widział ludzi taki dziki zadowolony 


zjem trochę odpocznę trochę odetchnę 

jutro ruszę dalej przed nieznanym 

poznam to czego nie jestem dalej pewien 

usnę pod bukiem lub sosną nie wiem 


nogi prowadźcie po ścieżkach

pośród ciszy i zieleni 

w przydrożnej kapliczce

pomodlę się o siłę pokój i chleb 

pójdę dalej

by cieszyć się niebywałym pięknem krajobrazu

cudem przyrody


Yaro
Yaro
Wiersz · 28 listopada 2024
anonim
  • Markus
    Twoje wiersze stały się ostatnio bardziej logiczne i zrozumiale, tak trzymaj

    · Zgłoś · 6 dni
  • Yaro
    Dziękuję za komentarz. Bardziej się staram może dojrzałem do pisania ale literatura to długa ciężka droga. Pozdrawiam serdecznie:)

    · Zgłoś · 5 dni