Jesteś cieniem na wodzie,
ślad na tafli już nie jaśnieje.
Jesteś głosem w szpitalnym korytarzu,
który powraca, choć się nie dzieje.
Byłoby światło, gdybyś nie gasła,
byłoby ciepło w chłodnym półmroku,
ale ty — z piasku i nici, z popiołu,
rozsypujesz się w ciszy i spokoju.
Gdzie jesteś teraz, gdy ręce złożyłem,
jak modlitwę do ciebie z cieniem pod skórą?
Jakaż możność w tym dźwięku pustym,
gdzie śnieg pada na serce chmurą?
Byłabyś sobą, gdybyś nie znikła,
ale cię nie ma — z kropli, z błękitu.
A jednak wciąż jesteś — tuż za powieką,
niewidzialna w powietrzu zachwytu.
czy napiszesz kiedyś jakiś komentarz o wartości mertytorycznej?"
...do grafomańskich gniotów? Wystarczy że marnuję czas na czytaniu "tego".