2:01 (coby nie pomylić z sanah)

Natan Dąbek

Męczy się człowíek Natan męczy

Słowa jego podnóże gruzu góry

Właśnie czasie takiej czasowej przełęczy

Najgorsze rozkminy przychodzą i bzdury


Jan z Czarnolasu pierdyliard trenów

Napisał o dziecku co mogło nie żyć wcale

Jeśli istniało, to tych moich żalów

Za dużo, bo o zwyczajnym kohania banale


No ale skorom już zaczął to piszę

Zdania nieskładne, nierówne, choć z rymem

Zwrócę z nawiązką co w środku kiszę

Żeby kopara nie poszła z dymem


Jest coś między nami, czy miłość, to nie wiem

Żeby to ustalić czasu będzie wiele

Jednakże (kuźwa, zna ktoś rym do nie wiem?)

Jakieś odpychające odczucie się miele


Nigdy nie myślałem ile czasu trzeba

Zainicjowałem to trochę bez namysłu

Nie chcę odpuścić, bo może właśnie nieba

Dotknąłem, no i chciałbym, by to wyszło


Co to za odczucie, pytam się dzień w dzień

Gdy liczę całki, gdy w Les Paulu grzebię

W kwestii rozkmin żaden ze mnie leń

Nawet gdy wnioski głęboko są w glebie


Znam cię? Pytam nagle i już wiem, rozumiem

Zlokalizowałem źródło ambarasu

Tak jak mówiłem, rozumować umiem

Wszystko znowuż tylko kwestia czasu


Po roku znania kogoś w tak wielkiej bliskości

Wszystko inne traci żywość barw

Człowiek chce od razu do doskonałości

Płody chce zabijać, uciekać od larw


Że cię poznam i będzie dobrze, wierzę

Czy z tak wpływową przeszłością mnie bierzesz?

Natan Dąbek
Natan Dąbek
Wiersz · 1 lutego 2025
anonim